Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Tatusiem być ;)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna -> Jimmowa Seria
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Wto 15:19, 20 Maj 2008    Temat postu:

Ja tam uważam że Phil jest świetnym rodzicem, a Chrisa mi też żal. Zmuszanie do nauki czytanie, bue -.-

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Wto 22:15, 20 Maj 2008    Temat postu:

- Więc toast – Lily upiła łyk szampana, po czym pocałowała Philipe’a.
- Za nowych rodziców – Daphne zrobiła to samo.
- To jest ble – powiedział Chris do Shan.
- Zgadzam się – odparła dziewczynka.
- No co? Cieszymy się. Teraz już na 100% jesteś naszą córką – powiedział Phil.
- A kiedy pojedziemy do Francji – zapytała po raz enty Shan.
- Jak tata weźmie urlop – odpowiedziała Lily.
- Teraz będziesz wiedzieć jak to jest Lily – zaśmiał się James.
- Wspaniale i cudownie.
Dzieci przestały słuchać rozmowy dorosłych i poszły na górę.
- Patrz – szepnęła Shan, a oczka jej się zaświeciły.
- Ja czy ty?
- A jak myślisz imbecylu. Na zmianę.
- Wyzwania?
- Stoi – przybili żółwika i Shan porwała różdżkę.
- Podpal ten stolik – powiedziała Shan.
- A kto go zgasi? – zapytał Chris.
- Ty ciemnoto.
- Okej, ale ty zaczynasz, więc ogień kontra woda. Zalej łazienkę.
- Stoi.
Shanon poszła szybko do łazienki i wróciła po pięciu minutach cała mokra.
- Zrobiłam tam basen. Ale jak to odkręcimy Chris. Jak ktoś pójdzie do łazienki to będzie jazda. No, ale okej. Teraz ty.
Chris wycelował różdżką w stolik, który zajął się ogniem, ale niestety ogniem zajął się też cały pokój.
- CHOLERA DEBILU!
- Co się dzieje!? Shanon! Chris! – Lily wbiegła do pokoju i z przerażeniem spojrzała na to co tam się działo – Mój pokój. Moje rzeczy! Philipe! James!
- Co!? O KURWA!
- Merde!
- Zróbcie coś! – wrzeszczała Lily. Dzieci z przerażeniem patrzały na ogień, który niszczył wszystko. I już na pierwszy rzut oka było widać, że nic nie da się uratować. Czyżby znowu jakieś nowe zaklęcie?
- Może przyniosę wody z łazienki!?
- Mamo nie! – krzyknęła Shan, ale było już za późno Lily otworzywszy drzwi została oblana wodą, a widać było, że jej część zaczęła przeciekać na dół, bo Daphne z krzykiem wbiegła na górę.
- KTO!? – To Philipe dobiegł do nich, po dziesięciu minutach, gdy ogień został zgaszony. Dzieci pokazały na siebie palcami.

Następnego dnia po jakże miłych przeżyciach. Chris przyszedł do Shanon, która w milczeniu nie racząc się spojrzeć na rodziców siedziała na dywanie. Zobaczywszy Chrisa zerwała się na równe nogi i wbiegła z nim na górę.
- I jak? – zapytała dziewczynka, a malec skrzywił się nie znacznie.

RETROSPEKCJA
- CHRISTOPHER CZY TY WSZYSTKO MUSISZ SCHRZANIĆ?! - Chłopiec patrzył na ojca z lekką kpiną w oczach.
- To nie ja wymyśliłem tą gre.
- A KTO?! WRÓŻKA?!
- Shanon, mnie nauczyła, podobno zna to od jakiejś dziewczyny z sierocińca, a ona znała z...
- CHRIS!
- No co?
- CO?! - Dał chłopcu klapsa, na co ten rozryczał się jakby James, właśnie zrobił mu jakąś straszną krzywdę.
- Jimm! – W progu stanęła Daphne.
- Nic mu nie robie on...
- Mamusiu – zawył chłopiec i chciał pobiec w stronę dziewczyny, ale ojciec złapał go i przytrzymał mocno.
- Jimm, co mu robisz?
- Daphne wyjdź! - powiedział sadzając go z całej siły na pufce w kształcie świnki.
- Nie trzymaj go tak mocno! Jego to boli!
- Wcale nie!
- Płacze! Widze, ze płacze! Umówiliśmy się, że nie będziesz go...
- DAPHNE WIEM! - warknął. - A teraz wyjdź, bo nie chce powiedzieć nic nie miłego.
- JAK TO 'NIE MIŁEGO'?! - Skrzyżowała ręce na biuście i podbiegła do męża.
- A kto wymyślił, żeby pozwolić mu przestać pomagać w domu. Pomagał i był święty spokój!
- Tak bo nie miał czasu się bawić! Ciebie rodzice też tak maltretowali?!
- Co?! Jakie maltretowali?! Odbija ci już?! To, że mamy dziecko i, że wychowujemy razem Chrisa, nie upoważnia cię do...
- Mamusiu -chlipną chłopiec, bojąc sie wstać z miejsca, bo wściekli rodzice = wściekli na Christophera.
- Nie teraz! Słucham do czego James?
- Aaaa! Róbcie co chcecie! Mam was dość!
KONIEC RETROSPEKCJI

- Wcale nie było tak źle – mruknęła Shanon.
- Nie było źle?! Już wolałbym, żeby na mnie nawrzeszczał i mi wlał. Teraz udają, że sie nie znają i ojciec nocuje w gabinecie, a rano wyżywa sie na mnie.
Usiadł zrezygnowany na zielonym, puchatym dywanie.
- A co z tobą? - Dziewczyna westchnęła i wylądowała obok kuzyna.

RETROPSKECJA

-Czekam na wyjaśnienia! – Philipe skrzyżował ręce na piersiach.
Dziewczynka popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
- Shanon! Odpowiadaj!
Shan rozryczała się.
- Liczę do trzech. Raz… dwa… trzy. Proszę bardzo – Philipe wymierzył dziewczynce klapsa, po czym zaniósł ją w kąt pokoju.
- Będziesz tu stała dopóki nie odpowiesz! – Phil wyszedł z pokoju. Shan stała tak około godziny, aż w końcu jej się znudziło i zaczęła oglądać dopiero co odzyskane książki.
- SHANON! – wziął dziewczynce książkę i przyłożył jej jeszcze raz.
- Tato – zajęczała.
- Non! Odpowiadaj! Dlaczego to zrobiłaś!? Myślisz, że pieniądze rosną na drzewie!?
- Nie, dorośli je zarabiają – załkała.
- NO WŁAŚNIE!
- Phil co jej robisz? – zapytała ze strachem Lily wchodząc do pokoju.
- Nic Lily, proszę idź. Ja to załatwię.
- Ale na pewno? – spojrzała na zapłakaną pięciolatkę patrzącą ze strachem na ojca.
- Oui Lily.
Kobieta wyszła.
- Tato, ale ja nie chciałam – załkała.
- Dlaczego zalałaś łazienkę!?
- Bo graliśmy w wyzwania!
- Nie tym tonem.
- Przepraszam – mruknął dziewczynka.
- Zabieram na nowo książki i póki nie usłyszę rzetelnej odpowiedzi nie będę z tobą rozmawiał normalnie! – wyszedł.

KONIEC RETROSPEKCJI

- I nie odzywa się. Mama jest z nim w zmowie.
- I co nic nie mówią?
Dziewczynka pokręciła przecząco głową. Mówili i to nawet dość sporo, ale o takich rzeczach jak sprzątanie pokoju, zabawek czy napisaniem listu do babci z Francji. 0 wychodzenia na spacery i do parku. 0 gotowania z mamą i kupowania z tatą sukienek.
- Ale do cyrku idziesz? - Dopytywał sie chłopak, nie chcąc dłużej czekać na odpowiedź z ust kuzynki.
- Chris, nie wierze! Twój ojciec się po tym zgodził?
- Nie, ale mam opracowana taktykę – uśmiechną się chytrze. Wiedział, że jeśli pójdzie do niego i powie, że mam sie nie zgodziła to on go puści.
- SHANON OBIAD! CHRISTOPHER DO DOMU! DAPHNE DZWONIŁA!

Była najwyższa pora, żeby wprowadzić w czyn swój plan. Nawet jeśli Shanon nie pójdzie, to szła Lyanne, a on nie miał zamiaru rezygnować dla kuzynki z możliwe - jedynej okazji zobaczenia kobiety z brodą, arlekina, stańczyka, żonglera i żyrafy [jak głosił plakat: “Wysokiej na 3 piętra”].
Wszedł do gabinetu, gdzie na czarnym fotelu siedział ojciec i przeglądał różne papiery. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego z treści pism, ale Chris wszedł, więc było już za późno, żeby zwiać.
- Ykhym, ykhym – odchrząkną głośno.
-Czego? - Warkną James, podpisując się na jakiejś kartce.
- No więc do miasta przyjeżdża Cyrk.
- No i? - Christopher podszedł do ojca i wdrapał mu się na kolana, starając sie przybrać jak najbardziej rozanielony wyraz twarzy.
- Chciałby pójść tatusiu.
- Pytałeś się mamy?
- Tak – uśmiechną się lekko. - Ona sie nie zgodziła.
- Świetnie – ściągną syna z kolan i zamoczył pióro w kałamarzu. - W takim razie nie idziesz.
- CO?! - Czy on sie aby nie przesłyszał? Przecież to powinno zadziałać inaczej!
- To co słyszałeś, a teraz nie przeszkadzaj mi i idź się pobawić.
- Niby z kim? - Warknął. - Wszyscy poszli do cyrku.
- Z Timy'm chodź by.
- Tak jasne. A żebyś wiedział, ze sie z nim pobawie.
- Co tam mruczysz pod nosem?
- Philipe i Scorpius by się zgodził – odparł.
- To masz problem.
- I oni nie kłócą się ze swoimi dziewczynami! - Ta uwaga musiała zdenerwować Jamesa bo podniósł głowę gwałtownie z za papierów patrząc na syna wzrokiem bazyliszka, a on postanowił się ewakuować.
Czy sam nie płaci wystarczającej kary za swój niewyparzony język w stosunku do Daphne? Sypia na niewygodnym materacu w parnym gabinecie, do tego wszelkie przyjemności jakie płynęły z małżeńskiego łoża, również chwilowo dla niego nie istniały, ale czy musi mu o tym przypominać, nawet jego własny syn?

Chris zszedł na dół pełen złych myśli, które złe były w stosunku do jego brata. Złapał leżącą na blacie różdżkę Daphne i wbiegł do salonu, gdzie w kojcu spał Timmy.
- Giń braciszku! – krzyknął i wymruczał pod nosem coś co brzmiało jak ‘cuniculus’, a jego brat po chwili zamienił się w maleńkiego królika. Chris krzyknął z przerażenia, zaczął rzucać coraz to nowsze zaklęcia, ale to nic nie dawało. Królik zmieniał jedynie kolor sierści lub wydłużał i skracał kończyny. Piszczał jakby go zarzynali.
- Ty idioto wszystko schrzaniłeś!
- Chris! – dobiegł go z góry krzyk James’a.
- Chris! Chodź pójdziemy z… Merlinie! Skąd tu ten królik!?
- To nie królik.
- A co? Dlaczego on jest w łóżeczku Timmy’ego.
- To nie królik.
Daphne olśniło.
- JAMES!
- Co do jasnej cholery? Skąd się tu wziął ten zwierz.
- To Timothy.
- Co!?
- Chris go zaczarował!
- Bierzmy go do Philipe’a w końcu zna się na tym, a jak wrócę to sobie pogadamy – spojrzał na syna.

CDN.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ginnowata dnia Wto 22:16, 20 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kropusia
Mieszkaniec Doliny



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zachodnia Wieża Hogwartu

PostWysłany: Śro 15:17, 21 Maj 2008    Temat postu:

I znów się obiło wszystko na niczemu niewinnemu Timowi... Eh życie... Zawsze tak w życiu jest, ze nawet jak się nie zasłużyło to się dostaje...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Śro 15:22, 21 Maj 2008    Temat postu:

Tak biedny Timmy wszyscy go maltretują

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kropusia
Mieszkaniec Doliny



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zachodnia Wieża Hogwartu

PostWysłany: Śro 15:50, 21 Maj 2008    Temat postu:

A wiecie przez kogo najbardziej cierpi Tim? (Tylko cicho sza bo to adminki), albo dobra nie będę mówić
Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Śro 16:27, 21 Maj 2008    Temat postu:

Wiem, wiem, ale Chris to dziecko zakorzenione we mnie i w Nozyorękiej Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Śro 21:43, 21 Maj 2008    Temat postu:

Christopher siedział na podłodze w salonie, wspominając najlepsze momenty, swojego dobiegającego ku końcowi życia. O ironio! Przecież, ma zaledwie 5 lat i powinny być przed nim, jeszcze całe lata! Nie dostał jeszcze swojej pierwszej różdżki i nie wyjechał do szkoły magii. Nie musiałby być to koniecznie Hogwart. Nęcił go pomysł wyjazdu do Bułgarii lub Włoszech, jednakowoż nie doczeka podjęcia tej ważnej decyzji, bo już za chwilę, z za kurtyny No.1 [którą były drzwi frontowe], miał wyjść jego rozwścieczony ojciec, który go zabije, wskrzesi a potem, tak dla przykładu, znowu zabije. Westchnął, odkładając fioletową kredkę na ziemię i jeszcze raz przeglądając to co napisał.

“TESTAMENT CHRISTOPHERA HARRY'EGO KOEL-POTTER'A
Mamusi – bo jest mamusią - Bobka
Cioci Lily – bo dała mi pierwszą miotłę – oszczędności
Cioci Heather – bo poznała Shan – plantację sklątek [tą z pod łóżka rodziców]
Wujkowi Albusowi – za to, że... no w sumie, nie wiem za co – nudną książkę o Ministerstwie, którą dał mi na święta
Dziadkom – co im się spodoba.
Shanon i Lyanne – zabawki.
Proszę abyście pochowali mnie nieopodal sklepu zoologicznego, to może pośmiertnie dostane Alberta.
P.S. Tacie nic nie zapisuje bo go nie lubie”

Odgłosy kroków na schodach. Chłopiec wstrzymał oddech. 5,4,3,2,1 – Drzwi otworzyły się a do środka wpadł... MUGOLSKI POLICJANT?!
- Teren czysty - mruknął, a z za niego wyłoniła się kobieta z upiętymi w tak ciasny kok włosami, że aż dostawała wytrzeszczu oczu.
- Cześć – podeszłą do Chrisa.- Gdzie twoi rodzice?
Wzruszył ramionami i wrócił do spisywania swej ostatniej woli. Co ją to obchodziło i co tu robiła, nie było ważne. !ażne jednak było, że obecność tej babki, mogła go uratować przed ojcem.
- Masz na imię Chris, tak?
- Ehe, a co?
- Czy rodzice są dla ciebie nie dobrzy?
- Czemu pani mówi do mnie jak do nie do rozwoju. Nie dobrzy w sensie, że?
- Biją cię, krzyczą na ciebie bez powodu?
- Kobieto potencjalnie to niby biją, ale co cię to obchodzi?
- No, że dzieci nie wolno bić.
- No i? Co ci do tego?
- Jestem z opieki społecznej. Twoja sąsiadka zgłosiła, że często na ciebie krzyczą i biją prawdopodobnie.
- Pani Holm, ta stara ropucha?
- Ta sama. No więc czy jest ci tu źle.
- A co cię to obchodzi mugolko?
- Jak mnie nazwałeś?
- Mugolką. Osoba niemagiczną. Taką, która nie zna się na czarach i nie jest czarownicą.
- Czarownice nie istnieją.
- Istnieją, pokazać ci? – pobiegł do gabinetu ojca i wziął stamtąd różdżkę.
- To patyk.
- Nie to różdżka. Cis, 8 cali, włókno z serca smoka.
- Smoki nie istnieją – stwierdziła kobieta.
- Okej, jak chcesz.
Mruknął pod nosem zaklęcie, a stolik do kawy podpalił się.
Kobieta krzyknęła.
- CHRISTOPHER! – ryknął ktoś od progu.
- Co do cholery!? Kim pani jest!?
- Pracuję w opiece społecznej. A kim pan jest!? Co to znaczy!? – wskazała na płonący stolik.
- Oblivate! – kobieta zamrugała i mglistym, rozmarzonym spojrzeniem omiotła pokój.
- Co ja tu robie?
- Pomyliła pani domy – odpowiedziała Daphne i odprowadziła kobietę.
- CHRIS!
- Ale to nie tak! Ona nie wierzyła to chciałem ją uświadomić!
James szybko wyrwał mu różdżkę z ręki i zgasił ogień. Miał ochotę zabić syna. Nie było ich pół godziny, a on zdążył oszołomić jakaś mugolkę i spalić mebel.
- Nie obchodzi mnie, co chciałeś! To kolejna, rzecz, która została przez ciebie zniszczona!
- Ale...
- Żadne ale! NA GÓRĘ!
Chłopiec powlókł się, szczęśliwy, że ojciec nie postanowił wymierzyć mu solidniejszej kary, za to co zrobił.
- Zaraz tam przyjdę!
Przyspieszył nagle. Była spora szansa, że zdąży się zabunkrować w szafie, lub zwiać przez okno. To pierwsze okazało się awykonalne, z powodu rzeczy Timy'ego. Po pewnym czasie, stwierdził, ze to drugie bez miotły tez byłoby zbyt ryzykowne. Zanim wymyślił 3 wyjście, do pokoju wparował James.
- CO ONA TU ROBIŁA?! - Wrzasnął.
- Sąsiadka ją wezwała.
- CO?!
- Tak mówiła. Co do Timy'ego, tatusiu, to był przyp...
- PRZYPADEK?! ZAMIENIĆ BRATA W KRÓLIKA TO U CIEBIE PRZYPADEK?!
- Właściwie to był to bardziej zając – na pośladkach chłopca spoczął klaps.
- DAPHNE DAŁA CI WOLNĄ RĘKE, ALE JAK WIDAĆ NIE ZASŁUGUJESZ NA TO! OD DZIŚ ZNOWU POMAGASZ W DOMU!
- Ale... - Trzask w tyłek.
- Nie ma 'ale' Chris! Może to cie czegos nauczy!
Wyszedł trzaskając drzwiami.
- Mogłem jej powiedzieć prawdę! – krzyknął z pokoju Chris.
- Coś mu zrobił? – zapytała Daphne.
- To na co zasłużył, znowu będzie pomagał w domu.
- Nie! Nie zgadzam się, on nie miał na nic czasu. A ty co robiłeś w jego wieku!? Gówno!
- Przestań!
- Nie James! Źle postąpił, ale on ma tylko 5 lat!
- Dlatego ma nam niszczyć dom!?
- Zabierz mu zabawki, ale nie karz go pracą! A ty to co!? Świętoszek. Wiem, że chciałeś Al’a zmusić do Wieczystej Przysięgi! Zabiłbyś go! A on tylko zamienił Timma w królika!
- TYLKO!?
- Nie zgadzam się!
- A proszę bardzo! Rób co chcesz, moje zdanie się nie liczy!
- James stój. Przepraszam – mruknęła. - Jeśli mamy być dobrymi rodzicami, nie powinnam podważać twojego zdania.
Podeszła do James'a, a on nie był wstanie być dalej zły. Przytulił ją i pogłaskał po długich włosach. W tym momencie, czół całym sercem, że dobrze zrobił żeniąc się z nią. Może faktycznie potoczyło sie to za szybko, ale mimo wszystko to z nią chciał spędzić resztę życia.



Co do Timy'ego, to masz rację. To moja nieodparta chęć wyżycia się na młodszej siostrze!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Pią 22:51, 23 Maj 2008    Temat postu:

Kolejne pół roku w domu Potter'ów minęło zastraszająco szybko. Zastraszająco szybko dla Christophera oczywiście, który co dzień wymyślał coraz to nowsze i bardziej wyszukane plany zrujnowania życia rodzicom. Nie wszystkie zostały wprowadzone w życie i nie wszystkie przetrwały, ale zabawa pt. “Wyzwania” trwała, a do tego wciągnięto do niej następne osoby. Nie tylko Shanon i Chris, ale również Anette, Madelaine, Artur a nawet Lyanne rywalizowali ze sobą rujnując życie swoim Rodzicielom oraz młodszemu rodzeństwu [patrz Timy i Duglas]. Biorąc jednak, pod uwagę zbliżającą się wręcz niebezpiecznie datę 2 października Blond-włosy postanowił chwilowo powstrzymać się od przyjmowania wyzwań, co zaowocowało w nieco odmienny, niż tego oczekiwał sposób.
- Cześć kochanie – mruknęła Daphne do starszego syna, uparcie wpatrującą się w opartego o fotel Tima – No, nie. James, on zaraz się przewróci – stwierdziła płaczliwym głosem.
- Jak go przez cały czas będziesz nosić na rękach to nigdy nie nauczy się chodzić.
- Mamusiu, zaprosiłaś Kornel'a na moje urodziny? - Wtrącił się blondyn.
- Na twoje i twojego barta Chris.
- CO?! Ale tato!
- Nie zaprosiłam go, ale przyjdzie Kimberly – Daphne nie wytrzymała i pobiegła wsiąść na ręce syna.
- Ale...
- Bez gadania, a Kornel nie przychodzi – powiedział stanowczo ojciec.
- Ale dlaczego? - W oczach chłopca pojawiły sie łzy. Przecież to jego najlepszy przyjaciel!
- Bo ostatnim razem jak go zaprosiłeś to nieomal sprzedaliście Tima w internecie.
- Osiągnęliśmy wygórowaną cenę, jak za coś takiego – powiedział mściwie i pobiegł rozpaczać do swojego... O nie, nie swojego pokoju, bo od prawie roku musiał go dzielić z tym śmierdzącym bachorem. Czy świat nie jest nie sprawiedliwe?

- James nie uważasz, że ten kolega powinien być na jego urodzinach? – zapytała ostrożnie Daphne.
- Nie. Znowu coś zrobią.
- A jak będzie miał siedemnaście lat to wyprawisz mu zabawę dla dwunastolatków, bo Timm w tym samym czasie będzie miał urodziny?
- To co innego.
- To jego święto James. Niszczysz mu je. Pomyśl co ty być czuł gdybyś miał urodziny z Al’em?
- Daphne. Chyba nie chcesz by ci syna sprzedano.
- Ja jestem za tym, żeby go zaprosić.
- No dobra, okej.
- Wiesz, że ja cię bardzo kocham.
Tak więc następnego dnia cała rodzina zebrała się by wspólnie świętować. Chris był wściekły na cały świat, bo o nim jakby zapomnieli. Wszyscy tylko zachwycali się uczącym się chodzić Timm’ym.
- No to wszystkiego naj, naj kochanie – powiedziała babcia i pocałowała go w policzek, po czym dała mu duży pakunek, który prawdopodobnie był miotłą.
- Dlaczego wszyscy się nim zachwycają? – zapytał Chris.
- Jesteś zazdrosny?
- Bo nikt mnie nie kocha. Tata zabronił mi zaprosić Kornela, a inni się zajmują tym czymś.
- To twój brat kochanie.
- Ale ja go nie lubię. To nie fair, że mamy urodziny w tym samym czasie.
- Ja też będąc w twoim wieku, nie lubiałam mojego rodzeństwa – uśmiechnęła się. - Znasz tego chłopca? - Babcia pokazała na wysokiego bruneta, który właśnie wszedł do ogrodu.
- Kornel! - Chris pobiegł w stronę przyjaciela. - Co ty tu robisz? Myślałem, że rodzice cie nie zaprosili.
Chłopak spojrzał na blondyna. Był od niego wyższy co najmniej o głowę, nie miał na sobie świerzo wyprasowanej koszulki i nie był uczesany na 'grzecznego chłopczyka' jak reszta dzieci. Ubrany był w przetarte jeansy, luźne buty i szarą bluzę, a włosy wyglądały jakby jeszcze nigdy ich nie przycinał.
- Twoja mama była u mnie rano. To dla ciebie – podał mu piłkę do gry w noge*. Na twarzy Chrisa pojawił się szeroki uśmiech, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć koledze, przerwał mu piskliwy głosik.
- Wcem sie z wami bawić! - oboje spojrzeli w dół na złoto-włosą głowę 3- letnie Monique.
- Idź sie bawić z Duglasem.
- Nie ciem! Ciem z tobą!
Nie wiadomo skąd w głowie Chrisa zaświtała genialna myśl, która już po chwili zmieniła się w plan zniszczenia zabawy dla Timy'ego. Szybciej niż sie spodziewał skompletował całą wesołą kompanie, składającej sie z jego kuzynostwa i Kornel'a, aby objaśnić wszystkie szczegóły i potem 7 kilku latków z chytrymi uśmieszkami na twarzy przywołała do siebie Dominique.
- ... Wszystko zrozumiałaś? - Zapytał Artur.
- Yhym... A ci nie mociemi bobawić sie coś innego?
- Nie, nie możemy – warknęła Anette.- Albo robisz co my chcemy, albo idziesz do Duglos'a.
Dziewczynka niechętnie przytaknęła, obróciła sie na pięcie i zniknęła w tłumie gości.
- Stawiam 3 sykle, że stchórzy.
- Ja też.
- To ja stawiam całego galeona, ze jej się uda – wszyscy spojrzeli na Lyanne ze zdziwieniem. - Za bardzo chce się z nami bawić, żeby stchórzyła.
I miała racje. Juz po chwili ktoś pisną, ktoś zapłakał, ktoś zaczął wykrzykiwać imię “Timy”, a przez te wszystkie wrzaski, przebijał się głos Dominique, która dopytywała sie podniesionym głosem córkę co to wszystko ma znaczyć.
- Przegrała – stwierdził Chris.
- Przecież nie stchórzyła- oburzyła się Lyanne.
- Lyanne na jakim ty świecie żyjesz? Miała się nie dać złapać.
- Ale czy ktoś jej to powiedział?
- A musiał? – Warknęła Anette.
- Nie musiał – zgodził się Kornel.
- Jak chcecie – powiedziała Lyanne.
- Teraz Shanon – rzekł Chris.
- Co mam zrobić tym razem?
- Podwędź różdżkę wujka Philipe’a i zaczaruj ten stół tak żeby chodził – powiedziała Anette.
I po dziesięciu minutach stół chodził, a Shanon dostała burę od ojca.
- Chris – uśmiechnęła się Anette.
- Dawaj kobieto.
- No więc. Zamień Timma w… W małpę.
- CO!?
- To co słyszałeś. Cykasz? – Anette uwielbiała zmuszać kogoś innego do rzucania skomplikowanych uroków z, którymi sama nie miała trudności.
Po dwudziestu minutach ktoś krzyknął. Ktoś wydał małpi dźwięk. A oczom dzieciaków ukazał się James ciągnący Chrisa za rękę na górę by tam prawdopodobnie wyrazić jak jest zły. Zatrzasną drzwi pokoju i posadził syna na łóżku.
- CO TO ZNOWU JEST?!
- Wyzwania tatusiu – James wybałuszył oczy, lustrując swoją pamięć w poszukiwaniu wspomnianej przez chłopca zabawy.
- Znowu w nią gracie?! Chris, nie mało ci własnych problemów?! - Nie odpowiedział.- Choć tu!
- Nie chce – mały próbował wleźć pod kołdrę w nadziei, że ojciec da mu spokój.
- CHOĆ MÓWIĘ! ALBO SAM CIĘ WYWLEKĘ!
6-latek wstał, ocierając łzy z policzka i podszedł niepewnie do ojca. Wiedział, ze zaraz dostanie klapsa i mimo, ze prawie wcale nie będzie go to boleć, to po raz kolejny tata, pokaże jak bardzo go nie kocha.
- Jimm! Chris!
Drzwi pokoju otwarły się na oścież, a w nich stanęła najmniej spodziewana osoba - Kimberly Koel. Do tego, nieco odmieniona.
- Jesteś w ciąży?! - James wyglądał, jakby miał paść na ziemie.
- A tak – na jej wytapetowanej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - 6 miesiąc. Lekarz powiedział, że to będzie dziewczynka! Chrisiu, cieszysz się? Będziesz miał maleńką siostrzyczkę - podeszła do syna, jakby oczekiwała, ze ten rzuci się na nią w akcie szczęścia i zacznie pytać dziecięcym głosikiem, czemu mamusia ma brzuch wielki jak balon. O ironio!
- NIE!
Sprawnie wyminą ubraną w sukienkę wiązaną pod biustem, która sięgała jej ledwo za pośladki Koel i wybiegł trzaskając drzwiami. To były najgorsze urodziny w jego życiu!

*Ojciec Kornel'a był charłakiem a matka mugolką, więc chłopak nie posiadał żadnych magicznych umiejętności, a o świecie magii miał nikłe pojęcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kropusia
Mieszkaniec Doliny



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zachodnia Wieża Hogwartu

PostWysłany: Sob 11:15, 24 Maj 2008    Temat postu:

To się Koel przeliczyła! Smile Mimo wszystko lubię notki w których występuje, bo są prześmieszne. Ogólnie to znów żal mi Chrisa i Jamesa w takim samym stopniu. I jeden i drugi jest pokrzywdzony...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Sob 11:56, 24 Maj 2008    Temat postu:

Bardziej to Chris, bo James to do tego dziecka nic nie ma Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kropusia
Mieszkaniec Doliny



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zachodnia Wieża Hogwartu

PostWysłany: Sob 14:49, 24 Maj 2008    Temat postu:

Nie chodzi mi o dziecko Koel, ale o całokształtSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Sob 16:05, 24 Maj 2008    Temat postu:

A, ale Jimm mnie wnerwia ostatnio. Z resztą zobaczycie w części następnej noty

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kropusia
Mieszkaniec Doliny



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zachodnia Wieża Hogwartu

PostWysłany: Sob 16:36, 24 Maj 2008    Temat postu:

Widzisz ty masz wgląd na całość a ja tylko na kilka części:) Łatwiej Ci ocenić postępowanie bohaterów, niż mi. Jedynie Nożycorenka ma w tej sprawie tyle samo do powiedzenia co ty:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Sob 18:52, 24 Maj 2008    Temat postu:

No ona też wie tyle co ja Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Sob 19:19, 24 Maj 2008    Temat postu:

Usiadł zrezygnowany na kocu, patrząc z nienawiścią na młodszego brata, który razem z tatą bawił się grabkami i łopatkami w mokrym piachu. Przeklinał pod nosem wszystkie świętości, okrywając się szczelniej kurtką. No bo kto normalny wyjeżdża nad morze w Październiku?! Nikt! No, a jego rodzice postanowili, że to najlepszy moment, bo tata nie ma treningów. Sięgną wściekły do koszyka po coś do jedzenia. Kaszka dla dzieci, kaszka dla dzieci, pampersy i dla odmiany kaszka dla dzieci. Dlaczego mama z nimi nie poszła? Ona nigdy nie zapomniałaby o czymkolwiek dla niego!
- TATO! - James odwrócił głowę w stronę starszego syna. - JESTEM GŁODNY!
- POSZUKAJ CZEGOŚ W KOSZYKU!
- SZUKAŁEM I JEST TYLKO ŻARCIE DLA TIMA!
- CHRISTOPHER WYRAŻAJ SIĘ! - Chłopiec teatralnie przewrócił oczami. - ZARAZ WRÓCIMY DO DOMU!
- Tak jasne. Pół godziny temu mówiłeś to samo.
- CO?!
- NIC!
Wstał, rozglądając się za jakim kolwiek zajęciem. Mógłby popuszczać kaczki, ale woda cały czas podpływała i odpływała, więc nic by z tego nie wyszło. Mógłby tez pobawić sie z tatą, ale biorąc pod uwagę fakt nieuniknionego kontaktu z Timy'm, również zrezygnował. Zostało mu tylko obmyślanie planu jak ukradkiem utopić brata, a potem rzucić na rodziców jakiś czar, żeby uznali to za nieszczęśliwy wypadek.

2 godziny później.

- Zbieraj się, wracamy.
- Nareszcie - burkną niezadowolony. - Pójdziemy na pizze?
- Nie. Timy zasnął.
- Timy! Wszystko tylko Timy i Timy! W ogóle nie masz dla mnie czasu!
- Christoper, uspokój sie bo go obudzisz.
- Nie chce mieć więcej rodzeństwa!
Aby nie poruszać drastycznych tematów, pomińmy co James zrobił z synem, aby ten wreszcie przestał krzyczeń, a nawiążmy do tego co stało się po ich powrocie do plażowego domku.
- Mamusiu, a tata zapomniał zabrać dla mnie jedzenia i cały czas bawił się tylko z Timm’ym – poskarżył się Chris. James obrzucił go zdegustowanym spojrzeniem.
- Jak to tylko? – spytała Daphne – Jak mogłeś zapomnieć zabrać dla niego jedzenia?
- Przecież było.
- Kaszka dla dzieci! – krzyknął Chris i pognał do pokoju.
- Jak możesz James!? Każesz go tylko! A gdzie tu jakaś miłość!?
- Bo on wszystko niszczy!
- Bo ty mu nie poświęcasz uwagi!
Huk.
- Co to do jasnej cholery? – wrzasnęła Daphne, a James pobiegł do sypialni synów. Chris stał z różdżką w ręku dysząc, a na ścianie wyryte były słowa „Nie kochacie mnie!”. Miał ochotę go zlać tak, że zaryczałby się na śmierć. Czarodziejskiego graffiti nie da się zmazać, a oni mieszkają w domku mugoli!
- CO TO ZNACZY!?
- Umiesz czytać.
- ZMIEŃ TON!
- Nie krzycz, obudzisz Tima – powiedział beznamiętnie Chris.
Złapał syna za ręce z zamiarem wymierzenia porządnego klapsa w jego szanowne 4 litery, jednak do pokoju wpadła Daphne z Timy'm na ręce.
- Christopher musimy porozmawiać - stwierdziła stanowczo, nie zwracając uwagi na mordercze spojrzenie James'a.
Chłopiec spokojnie usiadł na łóżku i uparcie patrzył w okno, udając że nie słyszy swoich rodziców.
- Chris, nie wolno ci niszczyć nie swoich rzeczy, bo tata potem jest zły. Rozumiesz? - Cisza.
- Trzeba było mu dać...
- James! - Warknęła i znów zaczęła mówić do syna. - Nie możesz twierdzić, że bardziej kocha Tima, albo ciebie nie kocha, kiedy tak się zachowujesz. Jeśli będziesz grzeczny to będziemy ci poświęcać więcej czasu. Zgoda?
Po policzkach Chrisa, potoczyły sie łzy. Mamusia go kocha. Tatuś może też, a to wystarczający powód, żeby chociaż starać sie być grzecznym.
- Zgoda – przytulił się do mamy.
'Starać' - Czy to nie brzmi zabawnie?

Potter'owie wrócili do domu wcześniej niż zaplanowali, bo Daphne nie czuła się zbyt dobrze. Zawroty głowy i wymioty towarzyszyły jej od kilku dni, co ostro zaniepokoiło James'a. Niepokoiło go również zachowanie Chrisa. Nie chodziło o sam fakt tego, że był grzeczny, ale on bawił się ze swoim młodszym bratem! Nie mogąc sobie wyobrazić jakim cudem rozmowa z matką tak na niego podziałała, postanowił dotrzymać słowa i poświęcał mu więcej uwagi.
- Tatooo.
James chcąc, nie chcąc zwlekł się o 8 rano do kuchni domu pod Magnoliowym Łukiem.
- Co? -spytał zaspany, patrząc na syna upapranego dżemem.
- Gdzie mama?
- U lekarza – odparł mało entuzjastycznie, wyciągając z szafki miskę, a z lodówki mleko. - Smacznego – mrukną nasypując do niej płatków.
- Nie chce tego – odparł. - Mamusia, zawsze podgrzewa!
- Ale mamusia...
- James! - Do kuchni wpadła Daphne. - Musimy porozmawiać.
Poszedł za nią do salonu.
- Co się stało?
- Trzeci miesiąc – mruknął.
- Trzecie, co? CO!?
- Miesiąc. Cholera jasna! To za wcześnie – po jej policzku potoczyła się łza. - Lekarz nie mógł stwierdzić płci, ale to bliźniaki James.
- CO!? – ale ten okrzyk nie należał do James’a, ani tym bardziej do Daphne tylko do Chrisa.
- Będziesz miał rodzeństwo.
- PRZECIEŻ MAM! NIE CHCE! JAK MOGLIŚCIE! NIENAWIDZĘ WAS! – wbiegł na górę. Dało się słychać trzask drzwi, a po chwili serię huków i wybuchów. James wbiegł po schodach, ale Chrisa nie było w jego pokoju. Tylko w sypialni Daphne i James’a, która. No cóż… była w gruzach.
- CO TY SOBIE MYŚLISZ!?
- Odpierdol się ode mnie! – wrzasnął Christopher i machnął różdżką rozcinając James’owi policzek. Nie wiedział skąd mały zna to zaklęcie, ale wcale mu się to nie podobało. Był wściekły i przerażony bardziej niż wtedy gdy nieświadomie jego syn wysłał brata do Munga, tym razem użył czarnej magii. Wyrwał mu różdżkę, podniósł za bluzę i wyniósł do pokoju.
- CO TY SOBIE CHOLERA WYOBRAŻASZ?!
- Gówno! - Mały chwycił się za policzek, gdzie ojciec właśnie wymierzył mu celny cios.
- SKAD ZNASZ TO ZAKLECIE?! - Cisza. - SKĄD?!
- Od Kornela - stwierdził smętnie.
- NIE KŁAM! ON NIE MA MAGICZNYCH MOCY!
- Ale jego ojciec miał takie książki...
- ŚWIETNIE! OD DZIŚ NIE MASZ PRAWA SPOTYKAĆ SIĘ Z TYM CHŁOPAKIEM!
- Nie! - Chłopiec z piskiem, chciał uciec na drugi koniec pokoju, bo ojciec uderzył go boleśnie w pośladki, ale Jimm złapał go za ramie.
- ROZUMIESZ CO DO CIEBIE MÓWIE?! - Przytakną przez łzy. - NIE WOLNO CI UŻYWAĆ, ŻADNYCH ZAKLĘĆ, KTÓRYCH SIĘ TAM NAUCZYŁEŚ! JASNE? - Pokiwał twierdząco głową.
James, wstał i już chciał wyjść, ale poczuł jak coś uderza w jego plecy. Odwrócił się. Na podłodze leżał dziecięcy but, a Chris na jednej nodze miał tylko skarpetkę. Podszedł do niego i wymierzył mu serie kilku mocnych uderzeń w pośladki.
- ODUCZYSZ SIĘ GÓWNIARZU ZACHOWYWAĆ JAK WANDAL!
- Tato... Tato przepraszam...
- TERAZ?! -Uderzył go jeszcze raz, a potem dysząc ciężko wstał. - TERAZ TO TROCHĘ ZA PUŹNO! MOŻE NAUCZYSZ SIĘ SZACUNKU DLA RODZICÓW!
Wyszedł z pokoju syna. Zszedł na dół.
- James co się stało!? – zapytała przez łzy Daphne.
- Nic, zostaw mnie – odepchnął jej rękę i wyszedł z domu, pozostawiając ją zapłakaną. Teleportował się do Rose. Jak zawsze.
- O Jimmy – zaszczebiotała, ale ujrzawszy jego minę zmieniła diametralnie ton głosu – Co się znowu stało?
- Daphne jest w ciąży.
- To wspaniale – uśmiechnęła się.
- Wcale nie! Chris, on…
- Co Chris? – spytała.
- On rzucił we mnie Sectusempre.
- CO!?
- Wujek! – po schodach zbiegła Lyanne.
- Lyanne idź na dwór po brata – nakazała dziewczynce Rosie.
- Zbiłem go. Cholerny gówniarz!
- Ale skąd?
- Pamiętasz brata McLeggana?
- To ten charłak?
- Właśnie. Chris przyjaźnił się z jego synem Kornelem i tam wyszukał jakieś książki. Rose, a jeśli on zna tego więcej?
- Nie wiem James. Boję się wiedzieć. Przecież on jest za młody!
- Wiem Rose, wiem.

Miało nie być drastycznych scen, ale jest... To siedzi chyba zbyt głęboko. Tak we mnie jak i w Szajbie ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna -> Jimmowa Seria Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 11, 12, 13  Następny
Strona 7 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island