Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Takie małe co nie co.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna -> Proza, poezja, dramat ^^
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hinataa
Magiczny ktoś



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:39, 18 Maj 2008    Temat postu:

Bez nerw.. to ja ci Szajbusiątko pożyczę od mojego dentysty i ci wyśle..
A mi się wydaje, że każdy stomatolog powinien mieć taki żel.. dla prawdziwych histeryków takich jak ja na początku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Nie 20:40, 18 Maj 2008    Temat postu:

Moja koleżanka pogryzła pielęgniarkę w 6 klasie pedałówy.
Jako, że o histerykach to pozwoliła se przytoczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Pią 19:46, 23 Maj 2008    Temat postu:

Niah, niah, niah! I dobrze jej tak!
A gdzież nasza Hinataa, ze swoim opkiem? Tupie nóżką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Sob 13:25, 24 Maj 2008    Temat postu:

A ja wiem.
ZUO BRZUCH MNIE BOLI!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Sob 19:39, 24 Maj 2008    Temat postu:

Wyczuwam mą drogą przyjaciółkę - Ironię.
Mnie też :/


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nozycorenka dnia Śro 17:56, 28 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hinataa
Magiczny ktoś



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:14, 28 Maj 2008    Temat postu:

Na razie nie ma wróciłam po długiej 11-nasto godzinnej podróży z Łubiany tj. pod Gdańskiem.. i nie mam nic.. nawet jednego zdania następnej notki..
Pozdrawiam..
Postaram się coś napisać.. tylko ja nie umiem tak na szybko więc.. może się to znów przedłużyć..
Bardzo przepraszam.. za moją nieobecność, ale cóż tak wyszło..
<prosi> o cierpliwość


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Śro 17:54, 28 Maj 2008    Temat postu:

Och postaram sie byc cierpliwa i jak najbardziej cię rozumiem. Czekam :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Śro 18:47, 28 Maj 2008    Temat postu:

Ja też jestem cierpliwa :*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hinataa
Magiczny ktoś



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:26, 24 Cze 2008    Temat postu:

[004].

Uzdrowiciel powiedział, że to z nerwów.. Mała po kilku dniach zabawy z tatą od razu poczuła się lepiej.
Lily musiała zostać do rozwiązania w Mungu, leżała w nowoczesnej, kolorowej sali. Na ścianach były namalowane różne misie, żabki, które ruszały się.
Kończył się lipiec, Lily całą połowę wakacji leżała w szpitalu by nie narażać życia dziecka.
James kursował pomiędzy Mungiem a domem (niekiedy mała Maddy kursowała z nim, bo przecież musiała zobaczyć jak mamusia się czuje).
James siedział w kuchni przed szklanką kawy, podparty na łokciach, czekał aż przyjdzie Łapa. Oczy kleiły mu się z niewyspania, po fałszywym alarmie porodu. Nagle broda wpadła mu w szklankę, oblał się cały.
Zdenerwowany starł mokrą plamę kawy ze stołu.
- Tatusiu, ja też chcę jechać do mamusi. – z za framugi drzwi dobiegał głos Madelein.
- O, już wstałaś! – spostrzegł nagle.
- To mogę ?
- Kochanie już wczoraj mówiłem wujkowi, żeby przyjechał i musiał wszystko przekładać.
- Ale mamusia na pewno za mną tęskni..
- Nie mogę kotku.
Małą chlipnęła i udała się pędem do swojego pokoju na piętrze, za chwilę można było usłyszeć ciche zamknięcie drzwi.
James uderzył pięścią w stół, wstał i wytarł wylaną kawę.
Po chwili Łapa stał w ich przedpokoju.
Kiwnął do Jamesa i usiadł koło stołu.
- To jedź do niej już.. a ja zostanę z małą.. – klepnął go w ramię.
- Poradzisz sobie ?
- Zawsze zadajesz to pytanie.. – powiedział z przekąsem – i zawsze sobie radzę.
- Maddy jest zła na mnie bo nie chciałem jej wziąć do Lilki.. będzie trochę nadąsana, ale przejdzie jej.
- No to dlaczego jej nie zabrałeś.
- Bo musiałeś wszystko przekładać by z nią zostać.. i nie chciałem byś musiał wszystko znów przekładać.
- Pa.. ty debilu.. pojechał bym z wami do Lily
- No to cześć – powiedział i znikł przed furtką.
Syriusz wchodził powoli na górę i zbierał powywalane zabawki. Przy ostatnim schodzie przymocowana była linka, zerwał ją i udał ‘ała’ by mała też miała jakąś radość.
Zapukał cicho do pokoju.
- Zajęte – chlipnęła (tego też nauczył ją wielki wujek Syriusz)
- Szkoda, bo ja mam takiego dużego lizaka.. No to ja idę poszukać jakiegoś niezajętego dziecka..
Po chwili dało się usłyszeć szelest i drzwi otworzyły się jak na zawołanie. Maddy miała zapuchnięte oczy, ale uśmiechała się.. Wyciągnęła rękę po smakołyk.
- Nie przywitasz się z wujem szkrabie ??
- Oo... wujeczek! – uściskała Łapę – A teraz daj lizaka – dodała po chwili.
- Och, twa rodzicielka mnie zabije jak się dowie, że cię karmie słodyczami.
- Ale się nie dowie... prawda? – mała mrugnęła okiem porozumiewawczo.
- Przebierz się zabieram cię na wycieczkę.
Mała wskoczyła do szafy z ubraniami i wyjęła swoje ulubione spodenki i bluzeczkę oczywiście w kolorze niebieskim.
Gdyby nie miała długich kręconych czarnych włosków i kokardki w nich.. ludzie mogliby brać ją za chłopca.
Szli w stronę (sama nie wiem w jaką stronę mogli iść, ale Łapa wiedział)
- Idziemy pograć ?
- Nie Maddy.. na pewno będziesz zadowolona. Nie pytaj się bo i tak ci nie powiem.

~~*~~

Tymczasem James wszedł do sali swej ukochanej. Pogładził ją lekko po włoskach i pocałował jej policzek.
Na szpitalnym korytarzu uzdrowiciele chodzili z prędkością światła. Tylko widać było białe smugi fartuchów i słychać było niewielki szelest.
Lily oddychała miarowo, a maszyna wystukiwała puls dziecka..
Jim’a jednym słowem to pikanie wkurzało (żeby nie napisać cenzuralnego słowa).
- „Przecież jak była z Maddy w ciąży takiego dziadostwa nie było”- myślał.
Lily otworzyła oczy i ziewnęła przeciągle.
- Gdzie Maddy ? – spytała – miałeś ją przywieźć.
- Łapa musiał przekładać spotkanie z tą swoją i zwolnił się z pracy.. przecież nie mogłem powiedzieć mu, że przyszedł, żeby pójść.
- Głuptasie.. To przyjechałby tu do mnie. Odwiedzić przyjaciółkę.
- Jak się czujecie ?
- No jak widzisz.. mały śpi, ale zaraz wstanie... A ja, ja czuję, że to nastąpi dziś.
- Co nastąpi ?
- Kochanie... jak to „co” przecież nie będzie tam siedział do swojej siedemnastki.. – Lily uśmiechnęła się i postukała swego ślubnego w czoło.
- Yhhh.. – James tylko wydał z siebie taki odgłos.

~~*~~

Po chwili Syriusz stał razem z małą pod drzwiami Munga. Maddy uśmiech miała wielkości banana (przepraszam Szajbusiątko i Nożycoręką za tego banana, ale nie mogłam się oprzeć). W łapkach miała lizaka dla swej mamusi i ciągnęła wujeczka za rękę by już, by szybciej tam weszli.
Gdy weszli mała rzuciła się jak w te pędy rzucając tylko na prawo i lewo „dzień dobry”.
- Madelein-Eileen! – zawołał Syriusz.
Maddy stanęła jak wryta.
- Mówiłem, że jak będziemy na odpowiednim piętrze to możesz biegnąć do mamy w podskokach. A teraz gdzie jesteśmy ?
- Na parterze.. – mała zrobiła słodkie oczy.
- No dobrze tylko jak będą mnie napastować masz stać po mojej stronie...
- Ok.
- A i nie połam lizaka.. bo będzie nie dobry. – poczochrał jej włoski – leć.. i uważaj na schodach.
- Dziękuję wuju.. Kocham cię – Maddy przytuliła się do wujka, po chwili już biegła zadyszana do swej mamy.

~~*~~

Madelein wpadła do pokoju jak struś pędziwiatr.
- Hello Mama! – zawołała.
Ale mamy nigdzie nie było.. Stało puste łóżko.. nie było nawet taty, który by nakrzyczał na wuja.
- „Przecież tata mówił, że mama wróci z malutkim braciszkiem.. A jak byłam tu przedwczoraj to mama miała jeszcze wielkiego brzucha” – myślała mała.
Położyła lizaka i nagle weszła pani w białym fartuchu.
- Dzień dobry Madd’usiu czekasz na kogoś ?
- Do mamy przyszłam, a ona sobie jakieś żarty robi.. – uzdrowicielka uśmiechnęła się.
- Twoja mama dzisiaj wyjmuje twojego braciszka.. Będzie za chwilę.
- To dlaczego nie mogła wyjąć go jutro ? – uzdrowicielka podała jej szklaneczkę soczku.
- Bo dziś jest piękny dzień by twój brat mógł się wydostać z brzuszka mamy.. Masz soczek usiądź tu, a ja pójdę po twojego tatę.
- Ja przyszłam z wujem.. a niech tata będzie tam przy mamci, bo mama powiedziała, że ona chce go tam przy sobie gdy będzie go wyjmować. A psze pani to boli ?
- Nie.. Nie bój się o mamę.. To ja poczekam na tego twego wuja.

Zadowolony Syriusz czekał, aż zaczną go wołać.. Szedł i nie spieszył się na reprymendę wujka Jamesa.. wolał poczekać aż ochłonie.
Wszedł po długiej nieobecności Maddy i zobaczył, że nie ma tam ani Jamesa, ani Lily tylko piękna uzdrowicielka i równie piękna Madelein.
- Zaczął się poród panie Syriuszu – Powitała go piękna kobieta, a on uśmiechnął się jeszcze bardziej..
Bo chciał poznać małego Pottera i swego przyszłego chrześniaka.

Przepraszam za długą nieobecność.. ale nie miałam weny..
Dziś siadłam przeczytałam to co było już tu opublikowane i zaczęłam pisać..
I napisałam
A i muszę się pochwalić mamy I miejsce w szkole w siatkówce dziewczyn i będziemy reprezentować naszą szkołę w następnym roku szkolnym.
Jak koleżanka mi przyśle nasz puchar (zdjęcie) to w klępę go tu..
Bo niestety musiał zostać w szkole (oczywiście puchar)
Oczywiście wygrałyśmy 3:0 <lol> cieniaski były więc
Pozdro
I jak podobała się notka.. (bardzo spontanicznie ją pisałam i pewnie akcja szybka przez to)
A i jadę do cioci znów tym razem z bratem Łukaszem nie w tą środę tylko w następną (czyt 2 lipca) na tydzień.. chyba, że się coś przedłuży.
I jakbym znów długo nie pisała to pozwalam wam abyście biły mnie i patrzały czy równo puchnie. Smile))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Śro 23:03, 25 Cze 2008    Temat postu:

O bardzo ładnie Smile
Okej, ale wiedz, że będzie boleć Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hinataa
Magiczny ktoś



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:28, 01 Sie 2008    Temat postu:

[005].

James szedł dumny przez szpitalny korytarz z małym czarnowłosym chłopcem na rękach. Lily trzymała zaś za rączkę małą Madelein, a Syriusz człapał za nimi z ciężkim bagażem swojego przyszłego chrześniaka i Lily.
James jak przystało na ojca szedł wyprostowany jakby kij od miotły połknął i żegnał wszystkich dookoła słychać było tylko płacz dziecka i „Do widzenia”
- James daj go, bo zapłacze się na śmierć. – powiedziała Lily puszczając rękę Maddy.
- Och, kochanie dam sobie radę. Zostaw.
- Zosia samosia. Nie widzisz, że oczy sobie już przez ciebie wypłakał.
Lily wzięła małego i przytuliła do matczynej piersi. W tym samym czasie przed szpitalem stanęła siostra Lily z rodzina i rodzina Jamesa.
Siostra Lily – Petunia nawet po ciąży wyglądała jak zwykle. Szyja jak u żyrafy i ona jak kij od miotły, niemożliwie chuda. Zaś jej mąż – Vernon grubszy od beczki na piwo, świńskie spojrzenie tzn. oczka i to ciągłe narzekanie.
Petunia już ściskała dumnego ojca, dumną matkę i malutkiego Harr’ego. Maddy stała koło wujka trzymając go za nogawkę, smutną miała minkę bo jej nikt nie zauważał była jakby niewidzialna. Wszyscy tylko latali w około małego Harr’ego.
Madelein stała się wrażliwsza więcej płakała i chciała do mamy, była zazdrosna o to dziwne dziecko na które wszyscy zwracali uwagę, a na nią nikt.
Znów zaczęła płakać.
Syriusz położył torbę i przytulił małą.
- Dlaczego płaczesz Mad ?
- Mama mnie nie kocha i tata też. Nikt mnie nie kocha.
- Nie mów tak Madelein, oni cię kochają tylko teraz masz brata i oni muszą się nim zająć. Kochają cię tak samo jak Harr’ego. – nieudolnie próbował wytłumaczyć to małej dziewczynce.
- Nie prawda mama się zajmuje tylko nim mną już się nie interesują, już nie jestem im potrzebna i muszę się wyprowadzić. – wytarła policzki i usiadła na posadzce.
- Zobaczysz mała, że cię kochają.
Podszedł do Jamesa. Postukał mu palcem w ramię.
- Co chcesz stary ?
- Jeśli zaraz do jasnej..
- Nie przeklinaj
- ... nie pójdziesz zająć się Madelein to przysięgam doniosę do sądu, że nie zajmujecie się nią i odbiorę wam Maddy.
- Co się stało ?
- Jak myślisz ? Mała myśli, że jest już nie potrzebna. Weź ją na ręce i przynieś tu, można zajmować się jednocześnie dwójką dzieci jakby nie było.
Te słowa, które zabolały Jamesa też szybko podziałały bo podszedł do małej dziewczynki i przytulił ją, wytarł łzę, podszedł do rodziny i razem mogli już podziwiać tego malutkiego Harr’ego.
Wszyscy przyjechali do domu Potter’ów zjedli rodzinny obiad a po obiedzie pożegnali się z całą czwórką. Maddy przyglądała się swej matce jak ta usypia najmłodszego Pottera.
- Mamo, jeśli już nie jestem wam potrzebna to ja się spakuję i pojadę do wujka Syriusza, tylko jutro bo dziś jest już ciemno, dobrze ? – Lily położyła małego do łóżeczka i spojrzała na Madelein.
- Co ty kochanie opowiadasz ? – zapytała Lily – Jesteś częścią naszego życia.
- A co to znaczy ?
- To malutka, że jesteś i będziesz nam potrzebna, kochamy cię i nie chcemy byś odchodziła do Syriusza. Jesteś naszym dzieckiem jak Harry kochamy cię tak samo. – podeszła do Maddy – Chodź niech cię przytulę. A jeśli nie wierzysz mi to spytaj się Jamesa on to samo ci powie.
- Ale wy – chlipnęła – wy ciągle zajmujecie się nim a ja chciałam, żeby on też był, ale mówiłaś, że będzie inaczej, że będziemy się bawić a on tylko śpi, płacze i je. Miało być inaczej. – rozpłakała się na dobre.
- Kochanie Harry jest jeszcze malutki, ale gdy podrośnie na pewno będziecie się bawić, a teraz nie płacz. – wytarła jej buzię – chodź przeczytam ci bajkę i ty też pójdziesz spać.
Gdy Maddy już spała, a Harry spał w sypialni rodziców do następnego karmienia Lily położyła głowę na kolanach Jamesa zamknęła oczy by ten dzień jakoś ogarnąć, jak w myślach dotarła do rodzinnego obiadu usta same uśmiechnęły się do tych myśli.
- Co cię tak rozbawiło kochanie ? – zapytał Jim głaskając jej rudą czuprynę.
- Myślałam o dzisiejszym dniu, fajnie było.
- No, udany ten nasz Harr’uś, nie ?
- No tak i Madelein też udana. Wiesz, że ona jest zazdrosna o małego, chyba powinniśmy poświęcać jej więcej czasu ?
- Nie wiem, ale przecież stale jej mówimy, że ją kochamy.
- Może właśnie za mało jej to mówimy ? Musimy jakoś podzielić naszą miłość pomiędzy siebie i dzieci. Ona chciała jechać do Łapy, żeby nam nie przeszkadzać – James uśmiechnął się – To nie jest śmieszne może faktycznie jestem złą matką ? Może faktycznie nie zajmuję się nią ? Jestem złą matką.
Lily płakała a James uciszał ją i mówił słowa, które uspokajały ją z minuty na minutę z sekundy na sekundę. Aż wreszcie zasnęła zmęczona całym dniem. Jim zaniósł ją do sypialni i po cichutku by nie obudzić małego położył Lily na ich łóżko.
Poszedł do pokoju małej by dać jej causa na dobranoc.
Gdy nachylił się nad małą ta złapała go za szyję.
- Nie spałaś ?
- Obudziłeś mnie tatusiu.
- Kurczę a tak słodko spałaś.
- Pocałuj mnie i idź też spać. – spełnił życzenie córki.
- Kocham cię wiesz ? Kocham cię jak wariat. – włożył sobie koszulkę do buzi i zaczął udawać wariata.
- Ja też cię kocham.
Wyszedł zamykając drzwi. Jedna samotna łza popłynęła mu po policzku, szybko ją jednak wytarł. Nie wyobrażał sobie świata bez tych małych szkrabów. O mały włos a straciłby tą czarnowłosą dziewczynkę, a nie chciałby tego.
Zajrzał jeszcze do łóżeczka Harr’ego spał sobie smacznie jak aniołek. Pogłaskał go po główce i położył się spać.
Wiedział, że nawet wszedłby w ogień za dziećmi i żoną.

Kurde napisałam nową notkę podświadomie ;]
A jak napisałam jeśli waszym zdaniem była zbyt późno to bijcie i patrzcie czy równo puchnie :]
Pozdrawiam.
A i do następnego posta Smile)
PS. Strasznie podoba mi się piosenka Morandi-Angels.
Fajna jest może ktoś też lubi ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Sob 1:00, 02 Sie 2008    Temat postu:

No i jest ;p
Czekam kochana na następna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Truskawkowa
Magiczny ktoś



Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:55, 13 Wrz 2008    Temat postu:

No i gdzie nowy rozdział, Hinatko ty moja??? Mam nadzieję, że wykombinujesz Smile)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hinataa
Magiczny ktoś



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:57, 13 Wrz 2008    Temat postu:

Sama droga Truskaweczko wiesz, że piszę i smarkam na zmianę Smile)
Ps. Jak ładnie sobie piszemy...
<lol>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hinataa
Magiczny ktoś



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:31, 14 Wrz 2008    Temat postu:

[006].

Rok później.
Harry był już dużym chłopcem, sam umiał już chodzić, przewracając się na tyłek tylko kilka razy. Madelein jako starsza siostra pomagała mamie w miarę swoich możliwości.
Harry dostał na swoje pierwsze urodziny mini miotłę od swojego chrzestnego i unosił się nad ziemią jakieś 20 cm.
Maddy już nie zazdrościła, wiedziała, że kochają ją tak mocno jak najmłodszego Pottera.
Severus już nie nachodził Potterów, przynajmniej nikt go nie widział, dostał podobno posadę w Hogwarcie i nie wychodził ze swoich lochów już od dawna.
James bardzo martwił się tą przepowiednią, bał się, że zawita kiedyś do nich Voldemort, razem z Syriuszem stosowali różne zaklęcia, by tylko móc jakoś wydłużyć czas by się przygotować.
- Harry mówiłam ci tyle razy.. latasz tylko w domu.. nie wolno ci samemu na dwór wychodzić.. – kolejny raz Lily upominała swoje najmłodsze dziecko – tylko z nami możesz wychodzić.
Wzięła najmłodszej latorośli ukochaną zabawkę i ukryła w szafie na najwyższej półce. Mały aż poczerwieniał i zaniósł się płaczem.
Lily miała już dość dąsów swojego syna. Temperament miał po swoim ojcu, jak włączał syreny alarmowe cały dom wiedział, że ktoś odebrał mu zabawkę.
- Oj, Harry... - Madelein pogłaskała go po rozczochranej główce - chodź, bo mamusia się zdenerwuje. Pobawimy się?
Chłopczyk pokiwał potakująco głową, otarł policzki i mógł już iść się bawić.
Lily usiadła na najniższym schodku i ukryła w dłoniach twarz. Nie miała już sił tłumaczyć swojemu synowi, że nie może wychodzić sam na podwórze. Wiedziała że, Voldemort zawita u nich prędzej czy później. Nie mogą przecież ukrywać się cały czas w Dolinie Godryka. Wstała, związała włosy w koński ogon i poszła dalej, zajmować się obiadem.

~~*~~

James siedział u Syriusza i kombinował z nim nad kolejnym zaklęciem. Nie poddawał się, wiedział, że pokonają wszystkie kłody które los podkłada im pod nogi
Kolejny pergamin został potargany i kolejny raz zaczynali to samo od nowa.
- Kawy? - zapytał Syriusz. - Z cukrem czy bez?
- Z odrobiną cukru.
- A miałem taką nadzieję, że powiesz bez... Bo nie mam cukru. - Łapa wyszczerzył swoje zęby i podał przyjacielowi kubek z parującą kawą.
- Dzięki. Łapo, jak myślisz... czy ma to sens, przecież na dłuższą metę nie mamy szans? On i tak nas pozabija.
- Rogaczu, co ty znów powymyślałeś... On nigdy... - zapadło głuche milczenie.
- A jednak sam w to nie wierzysz.
- Nigdy wam nic nie zrobi.... zobaczysz... Takie czasy, James... Trzeba to znieść, będzie dobrze.
I tymi słowami Syriusz zakończył ich rozmowę. Dalej pisali, skreślali, targali i szkicowali.
Było już dobrze po obiedzie, słońce zaglądało ciepło przez okna domostwa Black’ów. James wstał i zaczął pakować papiery. Trzasnęły drzwi. Do pokoju wpadł Peter, ciężko dysząc. Przywitał się z Łapą i Rogaczem.
- James, nie bierz tego do domu proszę. – powiedział pakując do teczki pergaminy – Chciałbym je przejrzeć, mogę ?
- No.. – po chwili wahania – No dobra.. tylko przynieś je jutro musimy jeszcze popracować bo to tylko szkic.
- Och, dziękuję. Idziesz teraz do domu, do Lily ?
- Tak do mojego kochanego domu.
- Idę w tamtą stronę, przejdziemy się ? – Powiedział Peter
- Gdzie ty idziesz o tej porze ?
- Jednak już nie idę. – skrępowany Peter zmienił zdanie.
- Zmienny jak pogoda.. To cześć wam ja już idę.
Wyszedł na zewnątrz i zaczął myśleć czy dobrze zrobił dając Peter’owi materiały.

~~*~~

Wszedł do domu i zobaczył jak dzieci i Lily spały razem na kanapie. Książeczki leżały na podłodze porozkładane po całym dywanie.
Wziął swojego syna na ręce i poszedł położyć go do łóżeczka. Gdy przykrył go kocykiem, mały otworzył oczy.
- Tuś! – zawołał.
- Tak tatuś. Pośpij trochę smyku.. Na pewno męczyłeś dziś mamę.
- TUŚ!
- Śpij.. tuś musi iść do mamy.

~~*~~

Peter odetchnął z ulgą, kiedy opuścił dom Łapy. Nie mógł znieść spojrzeń swoich przyjaciół... Zdawało mu się, że papiery, które trzymał w teczce, paliły go piekielnym ogniem. Nadszedł ten czas. W końcu obiecał MU to.
Deportował się w ciemnym, opustoszałym lesie. "To musi być gdzieś tutaj" - przemknęło mu przez myśl. Jego każdy krok wywoływał głośne trzaski łamanych gałęzi i szum liści, które echo niosło daleko w przestrzeń. W końcu ujrzał zamaskowane postacie. Podszedł wolnym krokiem i nakazał zaprowadzić się do NIEGO. Gdy szedł koło Lucjusza Malfoja czuł jego nienawistne spojrzenie i ten okropny świszczący oddech. Nie mógł odgonić od siebie myśli, że zdradził rodzinę swojego kumpla.. „Jeszcze mogę się wycofać” – myślał.
- Nie rób jakiś głupstw.. – Nagle syknął mu Malfoy do ucha. – I tak PAN cię znajdzie i ich też znajdzie.
Weszli przez wielkie dębowe drzwi. Lucjusz złapał go za przedramię i wprowadził do dużego pokoju z kominkiem.
- Panie mam! – powiedział drżącym głosem Pettigrew.
- To DAJ! – ryknął – Nie sap tak, tylko DAJ!


Dziękuję ci kochana Truskaweczko.
I przepraszam Admin. za to, że piszę post pod postem.
Pozdrawiam. :]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna -> Proza, poezja, dramat ^^ Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island