Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Opowiadanie o Autorce
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna -> Proza, poezja, dramat ^^
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Nie 20:43, 11 Maj 2008    Temat postu: Opowiadanie o Autorce

Nie wiem co z tego wyjdzie, ale próbuje Very Happy

Ciemnowłosa dziewczynka siedziała na dużym biurku. Od niechcenia żuła truskawkową gumę. Nóżkami kopała powietrze. Jak zwykle zrobiła coś i czekała aż przyjdzie ciotka Minerwa, która z całą pewnością nie będzie zadowolona z wyczynań czteroletniej wnuczki jej siostry. Że też rodzice tej małej musieli umrzeć zostawiając ją pod opieką nauczycielce Transmutacji.
- Elizo! Co to znowu miało znaczyć?!
- No nic! – krzyknęła dziewczynka.
- Miałaś siedzieć w pokoju!
- Ale ciociu – dziewczynka zrobiła maślane oczka, jednakowoż na jej ciotkę to nie działało. Lata praktyki z niewdzięcznymi uczniami.
- Czy ty nie rozumiesz, że to jest szkoła!? Tu nie ma miejsca na bezsensowne wybryki! – krzyknęła zła profesorka.
- Ale chłopakom się podobało! Mówią, że mam talent.
Minerwa spojrzała na pobrudzone ubranie dziewczynki, wzięła głęboki wdech i powiedziała:
- Masz karę za ten twój talent.
- Ale ciociu! No, będę grzeczna! – zawołała szybko.
- Nie! Nie wolno bawić się miotłami i wkradać na trening.
- Ale oni mnie lubią! Charlie powiedział, że kiedyś będę naprawdę dobrą ścigającą!
- Bardzo mi przykro, ale na razie nie będziesz wychodziła nigdzie! Choć – wyciągnęła rękę w stronę dziewczynki, jednak ta zeskoczyła z biurka i wyminęła ciotkę sprawnie i ruszyła w stronę drzwi.
- Dam radę sama – warknęła.
- Elizo zaczekaj!
- Nie jestem dwulatkiem.
- Nie, ale cztero owszem.
- Umiem chodzić – otworzyła drzwi i wyszła na korytarz.
- Mała! – zawołał ktoś. Dziewczynka odwróciła głowę i spojrzała na piętnastoletniego kapitana drużyny Gryffinodru.
- Cześć – rzuciła od niechcenia. Drzwi się otworzyły i wyszła jej ciotka.
- Dobry wieczór pani profesor.
- Dobry wieczór Weasley. Elizo idziemy – zmierzyła dziewczynkę spojrzeniem, a ta po chwili ruszyła za nią korytarzem.



Wiem, że króciutko. Nie wiem czy cały czas będę zostawała przy czterolatce. Chce już zrobić jako dorosłą, a to jako wspomnienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Avel the Witch
Mugol



Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dziura Wasil xD

PostWysłany: Nie 20:47, 11 Maj 2008    Temat postu:

jak narazie- świetne xdd
na resztę czekam obowiązkowo ! xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kropusia
Mieszkaniec Doliny



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zachodnia Wieża Hogwartu

PostWysłany: Pon 12:27, 12 Maj 2008    Temat postu:

Ja też oczekujęSmile Rozrasta się to opowiadanie, każdy bohater albo ma bloga albo coś na forum... Tak trzymać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Pon 20:08, 12 Maj 2008    Temat postu:

Mi się spodobało bardzo!
Nie bede się rozpisywać bo mam tyły na forum i lece uzupełniać :*
JEST ŚWIETNE ^^!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Pon 23:24, 12 Maj 2008    Temat postu:

Czasy starsze. Bohaterka już dorosła 17-letnia kobitka. Czyli mua Very Happy Dialog pisany z Avel, podziękowywać jej za udostępnienie mi familijnego hausena Very Happy Zacznę krótką retrospekcją.

RETROSPEKCJA

„Dziewięcio letnia dziewczynka patrzyła ze łzami na starszą kobietę.
- Ale ciociu, ja nie chcę tam jechać. Ja chcę zostać z tobą. Tu w Hogwarcie – uczepiła się spódnicy kobiety.
- Elizo nie mazgaj się, wrócisz tu na wakacje.
- Ale ja nie chce! Chcę się tu uczyć! – krzyknęła dziewczynka. Jednak kobieta nic sobie z tego nie robiła. Dziewczynka musiała wyjechać do Francji.”

KONIEC RETROSPEKCJI

Ciemnowłosa Eliza McGonagall stanęła przed gabinetem dyrektorki szkoły. Żuła gumę w ustach tak samo jak wtedy gdy wkradła się na trening Quidditcha jako czteroletnia dziewczynka. Zapukała do drzwi i weszła nie czekając na odpowiedź.
- CIOCIU! – wrzasnęła od progu.
- Nie krzycz – kobieta zgromiła ją spojrzeniem. Pokaźny biust, ubrana w bluzkę do pępka i krótkie rybaczki. W uszach miała kolczyki w kształcie małych czarnych kotów. A włosy upięte w wysoki koński ogon – Czy ty musisz się tak ubierać?
- W sensie, że jak? Ciociu, przecież ja jestem normalnie ubrana.
- Co chcesz teraz robić?
- Myślałam nad kursem aurorskim. Mam wystarczające oceny, ale nie mam się gdzie zatrzymać.
- Zapytam się mojej znajomej – wyczarowała mówiącego patronusa. Po dziesięciu minutach przyleciał patronus tym razem w kształcie kruka i przemówił miłym głosem „Ależ oczywiście”.
- No to wszystko załatwione. Teleportujesz się sprzed bram szkoły. Moja znajoma nazywa się Lisondre Green, a jej dom Zielono-Żółto-Pomarańczowe Wzgórza.
Dziewczyna zrobiła tak jak jej poleciła ciotka. Zapukała w drzwi domu. Otworzyła jej zielonowłosa dziewczynka.
- Cześć. Jestem Eliza.
-Kolejny akwizytor?
- Eee, nie. To na pewno dom państwa Green?
-Teoretycznie, chociaż mam małe problemy z przyznaniem się do rodziny. A w jakiej sprawie?
- Przysyła mnie moja ciotka Minerwa McGonagall. Podobno pani Lisondre Green pozwoliła mi u was na zamieszkać.
-Kobieta zwana moją matką? Mamooooooooo! Jakaś Eliza, czy jak jej tam przyszła!
- Dzień dobry. Moja ciocia, mnie przysłała – powiedziała nieśmiało.
-Eliza? Ta Eliza?! Och, słoneczko, prosimy, prosimy.- Z szerokim uśmiechem zaprosiła ją gestem.-Firelisie! Przestań bawić się przy telewizorze, tylko chodź no tu!
- Dzień dobry – mruknęła dziewczyna coraz bardziej bojąc się.
-Wchodź, wchodź.- Zaświergotała Lisondre zapraszając ją gestem. Avel za jej plecami udała odruch wymiotny.
-Nie martw się.- Mruknęła dziewczynka ciągnąc Elizę za rękaw
-Ona jets taka całe życie i nigdy się nie zmieni. Kiedyś się przyzwyczaisz, tak jak do całej reszty.
- Reszty? – spytała ze strachem - Ale jakiej reszty?
-W sumie jest nas ósemka, razem z rodzicami. Ale mówię, przyzwyczaisz się. Ja musiałam.
- Masz rodzeństwo, ale ci fajnie.
-Fajnie? Jak byłaś mała uderzyłaś się czymś mocno w głowę, czy wdychałaś klej? To nie jest fajne! Oni są... A tam. Poznasz ich.- Avel natychmiast się rozpromieniła.
- No wiesz jak się nie ma nawet rodziców i do dziewiątego roku życia jest się z kobietą, która ma żelazne zasady i za każde drobne przewinienie zamyka cię w pokoju to wiesz… Ale przecież to fajnie mieć rodzeństwo, twoje wygląda bardzo miło.
-Fakt, łatwego życie nie miałaś. Ale uwierz, moi są jeszcze gorsi. Uwierzysz, że nigdy nikt na mnie nie nakrzyczał? Wszyscy są tacy... monotonni! Rajmundo interesuje się dementorami- to chore. Crankie i Bromidia- nudziarze jak flaki z olejem, życiową pasją Judici są okna, a Revelie jest męczącym dzieciakiem. Nie chciałabyś ich miec przy sobie całe życie.
- Polonizowałabym. Jak ci już mówiłam do dziewiątego roku życia byłam z ciotką. A jedynymi osobami z, którymi mogłam porozmawiać byli starsi ode mnie o jedenaście lat Gryfoni.
-Ze starszymi jest o czym pogadać! A Rajmundo ma 10 lat! I z nim to tylko o dementorach. Mimo to, mówię ci, że nie wytrzymasz tu długo i przyznasz mi rację. Nie mam łatwego życia.
- Tak. Szczególnie jak mówią do ciebie per „mała”. Kobieto ja ci zazdroszczę takiej rodziny. Zero krzyku. Ty wiesz jak ja marzyłam o odrobinę uczuć, a nie zawsze to zimno. Nudno mi było samej. A czemu twój brat tak lubi dementorów? Przecież są paskudni.
-Masz kiepskie poczucie humoru. Wiesz, że nam wszystko wolno? Wszystko!Zero ograniczeń! To nudne. Może i jestem małą masochistką, ale... Uh. Pytałaś o Rajmunda? Nie wiem, on ich uwielbia. Wejdź do jego pokoju- tak siędopiero przestraszysz. A pierwszym wypowiedzianym przez niego słowem było 'dementor'. Mówiłam, że moje rodzina jest dziwna?
- A mi nie było nic wolno. A jeden dziwny brat nie przekreśla całej rodziny. Ja miałam od rana siedzieć w jednym pokoju. Jak w więzieniu Do tego cokolwiek nie zrobisz zaraz masz kłopoty. Tym bardziej, że kłopoty to moje drugie imię.
-A moje Nutricia. I jeszcze zło. Ta, podobno jestem zła.- Dziewczynka wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. - I owszem, jeden dziwny brat nie przekreśla rodziny. Ale odnoszę wrażanie, że Rajmundo jets najnormalniejszym osobnikiem w tym wariatkowie. Bo kto nazywa dom Zielono-Żółto-Pomarańczowe Wzgórza? To nawet wzgórza nie są, równina jak w mordę strzelił.
- Mi się podoba ta nazwa. Tak czy tak mówię ci, że wolałbym mieć rodzeństwo.
-Widać, że go nie miałaś. Monotonia w tym domu rządzi! Chociaż dla większości osób nasz dom jest dziwny lub wręcz dziwaczny. Ale nie dla mnie. Monotonia, powtarzam znowu.
- Monotonia? Dziewczyno czy ty sądzisz, że luz jest monotonią. Jesteś dziwna.
-Wiem. Wszyscy mi to w kółko powtarzają. Ewentualne pretensje i zażalenia do moich rodziców.
- Wszyscy? Mi powtarzali, że jestem demonem.
-Ty? Demonem? Chyba sobie żarty robisz. Ja, nie chwaląc się jestem postrachem okolicznych dzieciaków.
- Ja w wieku lat pięciu spaliłam klasę od Zaklęć. Zarobiłam wtedy miesięczny szlaban, ale to co. Warto było.
-No tak... Ale ja mam w planach wielkie podpalenie tej hacjendy. Tylko cicho, jasne?
- Zastraszysz mnie?
-Nie, skądże. Jestem przecież tylko niewinnym, słodkim, zielonowłosym szatanem wcielonym. A już myślałam, że jestes w porządku...
- Wiesz. Ja po prostu nie chce pójść z dymem.
- Nie pójdziesz. Wyemigruję rodzinę. A tak w ogóle, to na ile się u nas zatrzymujesz?
- A bo ja wiem. Na ile mi pozwolicie. Wiesz zaczynam kursy na Aurora po wakacjach.
- A. Myślisz, że wytrzymasz u nas?
- Nie wiem. A czemu miałabym nie wytrzymać. Twój bart naśle na mnie dementorów?
-Z nim wszystko możliwe. Z resztą...Zobaczysz.- Avel uśmiechnęła się drwiąco. - Wolałabyś mieszkać w pokoju gościnnym, czy w kimś z szurniętej gromadki?
- A lepiej?
-Zależy co lubisz. Jeśli jesteś typem samotniczki- sama. Jesli lubisz, żeby ci nudzono- z Crankiem lub Bromidią. Kochasz towarzystwo cichych i zamkniętych w sobie osób to z Judicią, a jeśli osób szurniętyc, to od tego jest Revelie. Watpię, że zamieszkasz w pokoju rodem z Azkabanu z Rajmundem. A na mieszkanie ze mną trzeba zasłużyć.
- W jaki sposób? Avel taka wymagająca jesteś?
- Oczywiście. Musisz pokazać, że jesteś w porządku i że nie boisz się ryzyka. Tchórz, to mój największy wróg. Chociaż zwierzątka są słodkie.
- Podpalenie klasy od Zaklęć mając za ciotkę Minerwę McGonagall to trzeba być odważnym. Boże przez tamten miesiąc byo mi strasznie nudno.
-Aż tak bardzo chcesz ze mną mieszkać? A skąd mam wiedzieć, że jesteś w porządku? I tam ci nudno było? I czy uważasz, że zadaję za dużo pytań?
- Co do mieszkania, nie wiem. Nie lubię samotności, a wydajesz się być dzieckiem miłym. A co do tego jaka jestem. No to się musisz sama dowiedzieć. Było i to cholernie, jak nie miałam tego szlabanu to mogłam przynajmniej pogadać z chłopkami, a tak. Siedzisz sama i nie masz się do kogo odezwać .Nie wiem czy zadajesz za dużo pytań. Lekko się gubię.
- Ja miła? Tutaj zasłużyłaś na porządnego kopniaka, ale go nie dostaniesz. Chyba jesteś całkiem w porządku. Jak to jest mieć szlaban?
- Zależy. Mówisz o takim na wychodzenie? Czy takim ogólnym?
- Każdym.
- Niezbyt miło. Ogólnie nudno. Takiej nudy to ja miałam po uszy. Siedzisz w jednym miejscu i z niego ci się ruszać nie wolno. Jak wracałam z Boux na lato do Howgartu to ogólnie pierwszy miesiąc nie widziałam światła. No a taki ogólny, no też nuda. Pamiętam jak mi zabrała miotłę na miesiąc jak wróciłam ze szkoły. Koszmar.
- Nie cierpię się nudzić, chociaż nuda sprzyja przemyśleniom. Ale siedzieć w jednym miejscu?! Nie no, to przesada na kółkach. Latasz na miotle?
- Ścigająca w pierwszej przyjęli mnie do drużyny w Boux.
-Nigdy nie pasjonowało mnie latanie na miotle, ale samą grę znam od podstaw, Judicia bardzo lubi grać. Nigdy nie latałam, wszyscy mi mówią, że jestem za mała.
- Ja byłam w twoim wieku, raz mi ciotka zakazała wychodzić przez tydzień, bo ukradłam miotły.
- Ja nigdy nic nie ukradłam. Wszystko mam na wyciągnięcie ręki. I właśnie dlatego to jest takie nudne, nie ma żadngo ryzyka. Jak podpalę dom, rodzice wsadzą mnie na piętnaście sesji u siebie, dojda do wniosku, że wszystko jest okej i nawet nie krzykną.
- Jak wolisz. Tak ja ryzykowałam siedzeniem przez tydzień albo więcej i nic nie robieniem. Zero wszystkiego, a słodycze to tylko w wyjątkowych sytuacjach. No, ale mnie nie biła i chwała jej za to. Ale ona taka nie jest, krzyknie da karę, ale nie bije.
- U nas możesz wszystko. Kiedy coś złego zrobisz, to rodzice wezmą się na terapię. Są mugolskimi psychologami. A po tygodniu znowu możesz robić co chcesz. Słodycze masz w trzeciej pólce w kuchni, a miotły w szopie.
- Dzięki zapamiętam. To gdzie mam w końcu spać?
- Gdzie chcesz. Twój wybór, ale ... z bólem przyznaję, że jesteś w porządku. Chciałabyś mieć młodszą siostrę?
- Marzyłam o młodszej siostrze.
-A o jakiej?
- O takiej z którą się ta pogadać. Ej ja tak bez tematu. Znacie może Weasleyów?
-Taa. Ron i Hermiona, tak? Ci ze słynnej trójcy Hogwartu? Czy cała ich rodzinka? Dobra, mniejsza. Znamy.
- Nie. Ta trójca to wiesz, mi tam wisi. Mi chodzi o najstarszego Weasley’a i jego miejsce zamieszkania.
-Najstarszy jest Bill i mieszka w muszelce. Ale odnoszę wrażenie, że chodzi ci o Charliego.- Avel uśmiechnęła się nieznacznie. - Nie pytaj. Oprócz metamorfomagii zajmuję się wszelkimi rodzajami wróżenia. Przyjmijmy, że wyczytałam to z... tego kwiatka.
- Czekaj, a to nie Charlie jest najstarszy. No to ok. Co z nim?
-Mieszka w Rumunii. Nie znam konkretnego adresu, wiem że po Hogwarcie się tam przeniósł.
- Nie no. Ej, a wiesz kto wie. Podobno wróżysz. A skąd wiedziałaś, że chodzi o niego?
-Wiem wszystko. A tak dokładnie to nie wszystko, ale sporo. A o jego adres możesz spytać... Bromidię. Ona ma pamięć do takich rzeczy. Pozwolę obie spytać... W jakim celu ci ten adres?
- Bo chciałbym odwiedzić starego kumpla.
-A Expeliarmus podelewa kwiatki. Nie patrz tak na mnie, samo mi się powiedziało. Więc mówię, idź do mojej najstarszej siostry.
- Nie wierzysz mi? – zapytała Eliza patrząc badawczo na zielonowłosą Avel.
- A czemu miałabym nie wierzyć?- Avel posłała jej rozbrajający uśmiech.
- Bo to Expaliarmus. Łapiesz mnie za słówka.
- Mój niesamowity dar zwany wewnętrznym okiem mówi mi, że... Zobaczysz w przyszłości.
- W sensie, że?
-W sensie, że... No nie wiem! Coś mi mówi, że... Masz kogoś na oku?
- Nie. Zerwałam dwa miesiące temu. Debil zdradzał mnie.
-A, przykro mi. Więc... Czuję, że jeszcze spotkasz Charliego. I że nie będzie to czas stracony.
- Taa jasne. Hej „mała” – przedrzeźniała głos faceta.
-'Mała'? Fakt, irytujące. Ale to będzie raczej coś w stylu 'Cześć Eliza!' 'Cześć Charlie!' 'Co u ciebie?' 'Wszystko dobrze.' 'Wpadniesz na herbatę?'. Dalej możliwości mojego oka sądość ograniczone.
- On zawsze walił mi „Cześć mała”. Takie już jego przyzwyczajenie. Nie wiem.
-Ludzie się zmieniają. No, nie wiem, straciłam wizję.
- O wewnętrzne oko się zamknęło?
-Nie, ale zmęczyło. Przecież nie odemnie zależy kiedy mam wizję.
- A jakie jeszcze posiadasz zdolności?
-No nie wiem. Chyba jestem dość inteligentna, jak na swój wiek. I dziwna. Potrafię też robić najsłodsze oczy na świecie i... jestem piekielnie wredna. Chociaż może teraz niezbyt to widać.
- Jesteś całkiem miła.
-I po raz kolejny powinnam cię kopnąć. Ale nie kopnę. Jestem znośna tylko dla ludzi, którzy są... tacy jak ty i moja rodzina. A ty? Masz w sobie coś specjalnego?
- Jestem animagiem jak moja cioteczka. Nieźle gram w Quidditcha. Jako dziecko byłam demonem. Zdałam na W Eliksiry, ale kręci mnie bycie Aurorem.
-Też chciałabym być animagiem. W co się zamieniasz?
- W rudą kocicę. Wiem mało oryginalnie, ale jakoś tak lubię koty.
-A ja mam uczulenie. Tak jak na kurz i pyłki. Ale zawsze chciałam mieć sowę.- Jak chcesz to ci kupie na urodziny – uśmiechnęła się.
-Mogłabyś? Rodzice powiedzieli, że nie moge mieć narazie sowy, bo to zakłóci ich badania na dzieciach. Nie wiem jak, ale wiem, że wydali już 5 książek. Więc 6 nie muszą. A ty...? Masz jakieś marzenia?
- Mogłabym, chyba mnie twoi rodzice za to nie wyrzucą. Ja chciałabym, no cóż. Znaleźć se faceta.
-Moi rodzice nikogo za nic nigdy nie wyrzucą. Faceta mówisz?- Na twarzy Avel pojawił się szeroki uśmiech. -Można powiedzieć, że miałam wizję, albo znowu to ten durny kwiatek. Znajdziesz go.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ginnowata dnia Wto 8:38, 13 Maj 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Avel the Witch
Mugol



Dołączył: 11 Kwi 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dziura Wasil xD

PostWysłany: Wto 17:56, 13 Maj 2008    Temat postu:

ha! nie ma za co dziękować, bo jak ci mówiłam, gościnności Greenów można nadużywać do woli xD i nigdy się nie wyprowadzać ;p.
JA jestem w trakcie pisania kolejnego badziewia na moją Avel, ale chyba nic konkretnego z tego nie wyjdzie xDD Ha i jeszcze raz ha! fajnie nam to wyszło, ale najfajniej się pisało xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Śro 20:39, 14 Maj 2008    Temat postu:

Chylę czoła przed obiema. BRAWO! Naprawdę mi sie podobało, a zwłaszcza rodzinka Avel ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agness_Holly
Mugol



Dołączył: 29 Kwi 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Wto 16:13, 20 Maj 2008    Temat postu:

sorrx, że tak mało piszę ale terAZ koniec roq i wiadomo... notka mniam- miam, nasycona jestem, chociaż szybko głodnieję... Upieczesz coś?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Wto 19:15, 20 Maj 2008    Temat postu:

Już jest prawie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Pią 20:04, 23 Maj 2008    Temat postu:

Ja też czekam!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Nie 13:48, 08 Cze 2008    Temat postu:

Zapukała nieśmiało do drzwi. Otworzyła jej jakaś chuda blondynka.
- Cześć- powiedziała nieśmiało Eliza.
- Cześć. A ty kim jesteś?
- Eliza McGonagall. Jest może Charlie?
- Charlie! – zawołała dziewczyna. A po chwili przyszedł rudowłosy mężczyzna. Tak samo przystojny jak kiedyś.
- Do ciebie – mruknęła dziewczyna.
- Cześć, a ty to? – spojrzał na Elizę wyczekująco.
- Nie pamiętasz? – uśmiechnęła się promiennie. Spojrzał na nią z zażenowaniem.
- Niestety.
- Eliza McGonagall.
- „Mała”? Ta mała, co kradła miotły?
- Ta sama – mruknęła cicho.
- Wow kupę lat.
- Około dziewięciu, co tam u ciebie?
- No wiesz. Pracuję, mieszkam tu z Emily. Zajmuję się smokami. A ty?
- Zaczynam kursy aurorskie. Ja nie będę przeszkadzać
- No to do zobaczenia – uśmiechnął się. Odwróciła się na pięcie i teleportowała się za rogiem.
- Emily, Emily – mruczała do siebie idąc złożyć papiery do Biura Aurorów.
- W czym mogę służyć? – zapytała młoda czarownica.
- Chciałam złożyć papiery do Akadami Aurorów – wytłumaczyła posępnie.
- To poproszę – wyciągnęła rękę Eliza podała jej teczkę, wymruczała jak się nazywa i szybko z przed Ministerstwa teleportowała się do domu Greenów. Łzy ciekły jej z oczu. Przecież, no przecież. Podobno
nikogo nie miał. Tak mówiła Gabriele. Czyżby kłamała?
Weszła do pokoju, Avel siedziała na łóżku.
-Coś się stało?- spytała dziewczyna odrywając wzrok od gameboya.
- Nie, a co niby miało by się stać? Skąd ci to przyszło do głowy? – uśmiechnęła się słabo.
-Nie powiem, że to umiejętność wróżenia, bo byłaby to głupota. To widać. Elizo, mi wystarczy nawet dzień żeby kogoś dobrze poznać. Więc?
- Charlie – mruknęła.
Avel zmarszczyła brwi i pociągnęła ją za rękę, aby usiadła.
-Może i mam tylko te kilka lat, ale ludzi staram się za wszelką cenę rozumieć.-Westchnęła.
-Coś ci zrobił?- Spytała po chwili odgarniając grzywkę z oczu.
- Ma inną. Fuck! A Gabriele mówiła, że jest wolny. No!
-Inną? A to jeden... Jak się dowiedziałaś?
- Bo u niego byłam ot co! I mi jakaś blondyna otworzyła.
-I... Jesteś pewna, że to jego... dziewczyna?
- Powiedział, że z nią mieszka. Jakaś Emily.
-Dziwactwa ludzkiej psychiki nie znają granic... Podobno chciałaś go odwiedzić jako kumpla.
- Łapiesz mnie za słówka. No dobra, podobał mi się!
-I trzeba było tak od razu.- Dziewczynka mruknęła jeszcze coś pod nosem i uwiesiła się Elizie na szyi. -Palant z niego w takim razie. Jak już mówiłam- psychika ludzka jest bardzo dziwna. Ale... pamiętaj że ten głupi kwiatek, czy inne badziewie powiedziało, że... No to nie do końca zobaczyłam. Warto się nim tak przejmować?
- Pewnie jego żywot zakończy się źle, chyba nie – rozpromieniła się nagle.
-No właśnie.- Avel spojrzała na nią badawczo. -Wiesz... Myślę, że jesteś dla niego za fajna.
- Naprawdę? – otarła łzę rękawe
-Naprawdę.- Zielonowłosa uśmiechnęła się lekko i przytuliła do Elizy.-Fakt, jesteś w porządku. Chyba cię lubię.- Stwierdziła z szerokim uśmiechem.
- Dużo osób mnie lubi – zamyśliła się – Ale nigdy nie przyjaźniłam się z osobą młodszą ode mnie o trzynaście lat. Raczej ze starszymi chłopakami. Rutyna.
-Starsi są inteligentniejsi. Chociaż zależy którzy... Charlie chyba nie świeci inteligencją, skoro wolał jakąś blondynę.
- Myślałam, że jest, ale to mięśniak, więc sama wiesz…
-U takich ludzi mięśnie zastępują tą część, w której powinna znajdować się część mózgu odpowiedzialna za racjonalne myślenie. To przynajmniej moja teoria. Wiesz, pozwól, że spytam... Nie męczę cię? Większość ludzi irytuję.
- Nie, niby czemu. Jesteś miła.
-A zaraz naprawdę zarobisz kopa. Ale... w sumie to dzięki. Więc? Co z Charliem?
- Dam sobie z nim spokój lub kopnę go w miejsce, które tego nie lubi.
-I o to chodzi! Możemy mu jeszcze zrobić Voodo. No co? W końcu za coś musieli mnie wywalić z przedszkola!
- Komu zrobiłaś to Voodo?
-Peggy Sullivan. I Jasonowi... Jakiemuś tam. Nigdy nie miałam pamięci do nazwisk. Mimo to udało się. Peggy złamała sobie nogę.
- Wow, wiesz zastanawiam się czy mu nie wykręcić genitalni.
-Całkiem interesujący pomysł. Ale nie wiesz, czy jeszcze się... nie zejdziecie.
- Jest ode mnie o jedenaście lat starszy – westchnęła.
-Czy wiek cokolwiek przekreśla? No, może trochę, ale... Spójrz na to, jak na nas. 13 lat różnicy. I chociaż to coś całkowicie innego, to jednak... Wszystko jest możliwe.
- Myślisz, że on by mnie chciał?
-Najpierw zadaj sobie pytanie, kto by nie chciał. I myślę, że to całkiem możliwe.
- Lex mnie zdradzał.
-On. Pewnie jakiś wyjątek, mutant społeczny. W dzieciństwie musiał mocno wyrżnąć w jakiś słup głową.
- A Jonatan, zarwaliśmy po miesiącu.
- Rodzice podrzucali go do góry i za którymś razem nie złapali.
- Max to było piękne pół roku. Mój pierwszy i jedyny partner. Mówił, że kocha, a potem zerwał, bo uznał, że jego miłością są miotły.
-Miotły?! Ten to naprawdę musiał mieć poważny uraz na psychice.
- Z tego co wiem, mieszka teraz w domku nad rzeczką i poleruję swoją ulubioną miotłę. Nazwał ją Genowefa.
-Judicia nazywa okna. Te w naszym pokoju to Ziutek i Ździchu.
- Myślisz, że się z tymi oknami ożeni?
-Możliwe. Ale Judi ma już swojego wybranka. Nazywa się Stefan i produkuje okna w mugolskiej firmie.
- Mugol? Ja kiedyś byłam na randce z mugolem.
-I jak było? Chociaż... Oni się zbytnio od nas nie różnią. Czasem chciałabym być mugolem.
- Nudno, bo jego pasją były widelce – spojrzała wymownie na sufit – No, ale ogólnie do mugoli nic nie mam. Tylko, że tamten był dziwny, może charłak, ale nie chciał się przyznać. Charłaki są dziwne.
-Widelce? Chyba jednak nie chcę być mugolem... Ech. A ty? Chciałbyś być kimś innym?
- Ne wiem. Zależy. Kiedyś chciałam, po każdej awanturze. Ale teraz nie wiem. Mimo wszystko lubię siebie.
-To dobrze. Moi rodzice napisali o tym książkę 'Jak być sobą, nie oszaleć i jeszcze się lubić.'. Nieco nudna ale całkiem mądra. I już się tym wszystkim nie przejmujesz?
- Nie – uśmiechnęła się – Ciotka jest spoko. Mimo wszystko, zawsze mogłam na nią liczyć. A, że była jaka była. No cóż. Szkoła tak na nią wpłynęła.
-Kiedyś u nas była. Podsłuchałam rozmowę jej i mamy. Stwierdziła, że ja i Rajmundo będziemy idealnie nadawali się do grania wszystkim nauczycielom na nerwach. A potem powiedziała, że powinnam mieć indywidualny tok nauczania. Nie mam pojęcia czemu.
- A ja wiem. Ja cię lubię. Ciotka zawsze była dziwna i bardzo zasadnicza.
-Zauważyłam. I też cię lubię. Jesteś chyba drugą osobą, której to powiedziałam. Trzeba to gdzieś zanotować...- Mruknęła i rzuciła się do poszukiwania małego notesiku w arbuzy.
- Komu to jeszcze powiedziałaś? – zaciekawiła się.
-Dla Rajmundo. Szczerze- jego chyba lubię najbardziej.
- Muszę go bliżej poznać Avel.
-Wiesz... Chyba powinnaś. Tylko się nie przestrasz.- Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko. -Nie wiem tylko, jak w Hogwarcie bez niego wytrzymam. Dzięki niemu do głowy przychodzą mi... różne pomysły. A między nami jest 6 lat różnicy... No cóż. Wszyscy mi mówią, że się tak odnajdę. Ja sama to juz nie wiem.
- Poradzisz sobie. Ja sobie poradziłam w Boux, a co prawda przez pierwsze cztery miesiące nie miałam z kim rozmawiać.
-Cztery? No cóż, na pewno będę rozmawiać z nauczycielami, po tym co zamierzam zrobić. Ale z drugiej strony... Chyba nie będzie tak źle. Dzięki.- Avel uśmiechnęła się lekko zakładając włosy za uszy. -Kiedy wyjeżdżasz na kurs?
- Za tydzień się zaczynają. Dałam dopiero papiery, ale nazwisko. No wiesz, warto nazywać się McGonagall.
-Jeśli powiem, że jestem Green to będą mnie uważać za dziwaka. Ale wszyscy mnie uważają za osobę niekoniecznie normalną, więc...
- I po raz kolejny powtórzę jesteś miła i twoja rodzina również jest miła.
-Miła, niemiła. Zero różnicy, bo jesteśmy dziwni. I to wystarczy dla innych. Nie, żeby mi przeszkadzało. W zasadzie lubię być... nieco inna.
- Nieco?
-No dobra. Nie tak nieco, ale bardzo. Bardzo, bardzo. Bardzo, bardzo bardzo, dziwna. Moja wina? W genach mi to przekazali...
- Wiesz ja też do normalnych nie należę. Na przykład jeden z moich chłopaków oberwał Crucio, bo mnie lekko denerwował. Dumbeldore’a zatuszował sprawę w Ministerstwie na prośbę mojej ciotki.
-A zakopałaś kiedyś żywcem cudzego chomika? Ale nieźle... Masz moje uznanie. Kiedy trafię już do Azkabanu to powiem kto był moim guru. Nie, ogólnie żartuję, ale naprawdę cię podziwiam. Chociaż moich wybryków z zaklęciami nikt by nie krył... Ech, a Rajmundo to by się cieszył. Miałby stały kontakt z kimś z Azkabanu.
- No wiesz ciotka by też nie kryła gdyby nie była za mnie prawnie odpowiedzialna. Czekaj to było w siódmej klasie. Ciotka była tak wściekła, że już się zaczynałam jej poważnie bać, ale skończyło się na miesięcznym siedzeniu w tym durnowatym zamku. Ech… Tak przynajmniej mogłam sobie połazić po Hogsmeade.
-Ty we wszystkim widzisz pozytywne strony? Wszyscy mi mówią, że jestem pesymistką... A tak nawiasem. Wiesz coś o podpalaniu domów?
- Całych domów? Weź różdżkę i czekaj jak to było... Incendio… Tak Incendio powinno zadziałać.
-Różdżkę... Wszyscy w domu chowają swoje różdżki tak, żebym tylko żadnej nie dorwała. Tyle tego było... W może jakieś inne sposoby? Za piątym razem pomysły mi się skończyły...
- Mogę ci dać swoją. Ale czekaj po co ci ona? Chyba nie chcesz mnie spalić? A tak to może zapałki? Wiesz ja tę klasę podpaliłam różdżką ciotki, która się złamała jak waliłam nią o biurko by się skończyło palić – wybuchnęła śmiechem na wspomnienie palącej się klasy do Zaklęć.
-Hm... Zapałki mówisz? To te mugolskie patyczki, którymi wywołuje się ogień? Chyba całkiem sensowny pomysł... Och, spalić cię? Nie, raczej dom kiedy wszystkich się z niego wyrzuci... Ale nikomu o tym nie mów. Szczególnie dla Rajmundo. Chcę to zrobić, zanim on pierwszy podpali...
- On też ma zadatki na podpalacza? Łączmy się.
-Tak, ale chce to zrobić więcej razy niż ja... Na razie jestem jedno podpalenie do przodu i muszę go wyprzedzić... Taki rodzinny zakład.- Avel uśmiechnęła się szeroko. -Ten kto wygra dostanie od rodziców zestaw 'Małego podpalacza'.
- Zaraz. Twoi rodzice są w to wciągnięci? Wow. Dlaczego ja muszę być McGonagall, moje dzieciństwo było wprost zajebiste.
-Taaa. Właściwie to i tak jest nudne. Ale ciekawsze niż zawody, kto rozwali więcej szklanek...
- A wyobrażasz sobie codzienną naukę czytania i pisania? Było jeszcze liczenie. Merlinie ja musiałam czytać co tydzień jakąś książkę.
-Też mieliśmy coś w tym stylu. Tyle że nam rodzice kazali pisać książkę o naszej psychice i o życiu naszych wymyślonych przyjaciół... Jakbym kiedykolwiek takiego miała... Ech, jak dla mnie moje życie jest cholernie nudne. Twoje przynajmniej jest jakoś urozmaicone. Nawet szlabanami, ale zawsze coś...
- Urozmaicone? Merlinie kobito. Moje życie to monotonia. Zero jakiegoś polotu. Zrobisz coś zaraz masz karę. No miałaś, na szczęście ma już trochę więcej lat i teraz mogę się wyszaleć. Tak! Jutro idę się upić, nawet jeśli bym miała wysłuchiwać godzinnych kazań to pójdę się upić!
-Kazań? Od kogo... Jeśli poprosisz rodzce pozwolą ci pewnie skorzystać z ich barku... A moje to niby nie monotonia? Wszystko mi wolno... To nudne!
- Pomyślałam o ciotce, no wiesz… Nie da się odzwyczaić. Nuda!? Ty jesteś dziwna, jak chcesz to możemy polatać na miotle, a potem ja się w spokoju upije i będę gadać od rzeczy.
-Bomba... Przynajmniej dla ciebie. Dla mnie to nuda, nuda i nuda do kwadratu.
- Upicie się czy latanie na miotle? Wiesz ja tam mogłabym nawet popływać. Albo wiem! Zamówię sobie striptizera! Trochę polotu, dawno się z kimś nie przespałam.
-A śmiało, tylko posprzątajcie po sobie. Jak dla nas to nawet możesz zajść z nim w ciążę i wyjechać na Florydę! Droga wolna, tylko wyślij kartki na święta. Czy to nie beznadziejne? Wszystko ci wolno....
- Dopiero sobie to uświadomiłam i to jest piękne! Wszystko! Wow… Ale striptizer, nie to by było zbyt… Zadzwonię do mojego byłego…
-A nawet do dwóch! Kobieto, tutaj możesz całą okolicę wysadzić i spytają, czemu nie wzięłaś się za wioski kilka kilometrów dalej. To chore, nie piękne. Ale tobie też się znudzi, zobaczysz.
- Nie znudzi mówię ci… A twoi rodzice mają gdzieś prezerwatywy? Bo wiesz jestem za młoda na ciąże.
-Taa. Mają. Wchodzisz do domu, idziesz na górę, przed łazienką skręcasz na lewo, wchodzisz do pokoiku z napisem 'Od 10 lat' i bierzesz ile chcesz z szafeczki 'zabezpieczenia'.
- Twoi rodzice pozwalają wam uprawiać seks w tak młodym wieku? Ogólnie ja zaczęłam młodo, ale wiesz…
-Rozmowy o seksie mieliśmy jakiś czas temu... Oni uważają, że im wcześniej się o wszystkim dowiemy tym lepiej. A co do samego uprawiania... Raczej woleliby, żebyśmy zaczynali koło 13 lat.
- Merlinie. Ktoś z twojego rodzeństwa już zaczął?
-Jeszcze nie. I ogólnie chyba nie chcą. Nie wiem, nie gadam o tym z nimi. Widzisz, moi rodzice mają chore metody wychowywania dzieci... Niedługo też to zauważysz.
- Weźmiesz mnie tam zaprowadzisz? Jesteś jedyną osobą, którą rozmawiałam o seksie.
-A ty czterdziestą siódmą, z którą o tym gadam. A generalnie to cię mogę po całym domu oprowadzić. Można się tam zgubić, dopiero niedawno przestałam nosić mapę kiedy chciałam iść do toalety.
- Okej, ja z chęcią poznam plan twojego domu.
-Plan domu? Jasne, czekaj gdzieś tu to miałam...- Zielonowłosa wyciągnęła z kieszeni magicznie pomniejszony, ale i tak gigantyczny kawałek papieru. Po chwili powrócił do naturalnych rozmiarów. -Proszę bardzo!- Zawołała pokazując niezliczone korytarze i pokoje.
- Merlinie… Hogwart jest duży, Boux też, ale ten dom. Wow.
-Taa. A to tylko parter. Mamy jeszcze dwa piętra, strych i piwnicę. Ale na drugim piętrze nikt jeszcze nie był.
- Idziemy? Ja naprawdę chce się zabawić. Mogę nawet wywoływać duchy, ale w Hogwarcie było ich na pęczki, więc to żadne urozmaicenie. A załatwisz mi Ognistą?
-Pewnie że załatwię. Och, ale na drugim piętrze mogą być trochę inne rzeczy niż duchy... Nie jestem pewna, ale Rajmundo chyba wrzucił tam kilka dementorów...
- O to też fajnie. Można powalczyć sobie o duszę – uśmiechnęła się nieznacznie.
-No cóż, pewnie nie tylko o duszę, ale też o życie... Na prawdę nikt nie ma pojęcia co tam jest,a ten dom ma z dwieście lat...
- No chodź, może być fajnie. Sama mówiłaś, że się nudzisz.
-No dobra... Tylko weź kombinezon, maskę gazową, latarkę, plecak z wyżywieniem na dwa tygodnie i inne mugolkie niepotrzebne nikomu bajery... A ja w tym czasie powiem rodzicom, żeby nie spodziewali się nas przez jakieś miesiąc.
- To leć. A ja wyczaruje te rzeczy.
-Nie zapomnij o strojach kompielowych, ręcznikach, śpiworach, namiotach, butlach z tlenem, motorówce, przyczepie campingowej, przenośnej kuchni, narzędziach, apteczce, karmie dla zwierząt, hełmach, zbrojach, rodzince niuchaczy i wszystkiego co jest na tej liście.- Z wesołym uśmiechem dziewczynka podała Elizie ogromną listę rzeczy.
- A gdzie ja mam to kupić? Ty mnie chcesz zniechęcić – spojrzała na nią podejrzliwie – Dobra! Okej! Twoi rodzice pozwolą mi cię zabrać na jakiś czas?
-Jasne. Ale to moja trzecie próba wejścia na drugie piętro. Na trzysta czterdziestym drugim schodku się wymięka, a to nawet nie połowa.
- No dobra, ale mi chodzi o to czy mogę cię zabrać do Londynu?
-A... No pewnie, że tak! Możesz zabrać mnie nawet na Thaiti.
- Nie, no tak daleko nie, ale myłam o Richmond. Mówiłaś, że lubisz mugoli, prawda? No to Richmond jest wspaniałym miejscem.
-Okeej. Mi pasuje, tyle, że trzeba uważać na moje destrukcyjne skłonności. Poproś rodziców o instrukcję obsługi. No nie patrz tak na mnie. Do każdego z nas napisali instrukcję w formie trzystustronicowej książki...
- Merlinie. Dobra, weź się przebierz czy cuś i możemy iść. Ja muszę zapoznać się z tym pokoikiem z prezerwatywami – wyszła z pokoju zostawiając Avel samą, ówcześnie zabierając jeszcze kusą sukienkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Pon 23:34, 09 Cze 2008    Temat postu:

I kolejna część pisana z Avel Very Happy

Eliza weszła do owego pomieszczenia z szafki wyjęła kilka prezerwatyw, ubrała się szybko w sukienkę i poszła do Avel.
- Idziesz? – zapytała zadowolona.
-Jasne... Moment.- Dziewczyna wyszczerzyła zęby w radosnym uśmiechu i chwyciła wielki kawałek papieru.
- Co to? – Eliza spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Mapa. Żeby wyjść z domu.
- Naprawdę potrzebujesz do tego mapy? Poinformujesz swoich rodziców, nie wiem czy by się ucieszyli widząc mnie w tej sukience w dodatku zabierającą ich córkę na Richmond do jednego z najdroższych mugolskich barów, musimy jeszcze wejść do banku – wyjęła z torebki portfel – A nie mówiłam same galeony i knuty, trza iść na Pokątną.
-Wow! Na Pokątnej jeszcze nie byłam... Rodzice stwierdzili, że to wejście w dorosłość i mogę tego doświadczyć tylko z odpowiednią osobą... Nam moje oko się nadajesz. A co do mapy... Tak, bo inaczej możemy wejść do piwnicy i znaleźć się nagle w okolicach Irlandii.
- To powiesz im? Wiesz trochę się wstydzę, iść tak – wskazała na sukienkę, która było dość. Echm… skąpa.
-Jasne! Czekaj... W lewo... Teraz w prawo i schody w dół...- Głos zielonowłosej rozlegał się coraz dalej, aż w końcu całkowicie ucichł. Po chwili wyszła z szafy tuż za plecami Elizy. -Gotowa!
- To chodź – zeszły po schodach na dół – Powiedz, że ja… Jestem w toalecie.
-Dwa metry temu miałyśmy skręcić w lewo...- Avel westchnęła ciężko i chwyciła Elizę za rękę. -Teraz tymi schodami w górę i mamy pokój kominków.
- Pokątna – krzyknęła Eliza wchodząc do jednego z kominków razem z Avel, po chwile obie stały w Centrum Kominkowym – Teraz szybko Gringott.
-Nie mogę się już doczekać... Jestem tak baardzo ciekawa jak to wszystko wygląda!- Zawołała zielonowłosa klaszcząc w dłonie.
- Och no nie aż tak ciekawie – wyszły razem z Centrum i skierowały się do Banku. Gobliny przyglądały się z lekkim niesmakiem skąpo ubranej młodej dziewczynie i jej kilkuletniej, zielonowłosej towarzyszce– Nie cierpię ich. Bill! – mężczyzna obrócił się i spojrzał na znajomą.
- Eliza, o cześć! Avel, tak?
-Taaaa. - Mruknęła dziewczyna zakładając włosy za ucho. -Fajny kolczyk!- Zawołała uśmiechając się szeroko.
- A to, no jest dość ciekawy. Co was sprowadza do banku?
-Potrzebuje mugolskich pieniędzy. Wiesz wizyta na Richmond – uśmiechnęła się znacząco.
- Załatwić ci? – zapytał.
- Jakbyś mógł.
I już po dziesięciu minutach szły do Centrum Kominkowego.
- I jak ci się to podobało? – zapytała Avel Eliza.
-Ciekawy projekt budynku... Połączenie kilku stylów- to lubię. Ale ogólnie... Myślałam, że będzie tam trochę inaczej. Te całe gobliny mają takie oczy...
- Tak i są cholernie nie miłe.
- Ej panienko! – krzyknął jakiś straszy czarodziej w obszarpanej szafie.
- Za kilka lat tego doświadczysz –Eliza złapała Avel za ramię i siłą woli zmusiła się do teleportacji do odpowiedniego baru.
- I jak ci się tu podoba? – uśmiechnęła się Eliza patrząc na wielką salę barową w, której grała głośno mugolska muzyka – Mój żywioł. Trzeba kupić coś do picia, ale nie wiem czy mi się uda, po ich prawo jest strasznie dziwne, Trzeba mieć 18 lat.
-18 lat? Moi rodzice mówią, że kiedy ma się 18 lat, to całe życie już za tobą. Co to za mugolska pełnoletniość, skoro najlepsze masz za sobą? Mówią też, że 18stka jest prawie jak 40stka. Nie wiem czemu, nie pytaj.
- Nie wiem, oni są inni jacyś. Chodź – pociągnęła dziewczynkę za sobą – Cześć – zagadnęła około 19-letniego chłopaka.
- Cześć, czy my się znamy?
- Nie, mówię prosto z mostu. Załatwisz mi alkohol.
Chłopak obrzucił ją i Avel przenikliwym spojrzeniem.
- A ile ty masz lat?
- 17! Cholera jasna, jestem pełnoletnia, a jednak to… Ups - pojrzała ze strachem na chłopaka.
- Czarownica, ja czarodziej, ona też magiczna? – spojrzał na Avel.
-I to jak najbardziej. Powiedz mi, ile w swoim zyciu widziałeś zielonowłosych i pomarańczowookich mugoli?- Dziewczyna wywróciła oczami.
- W sumie nie obcuje z nimi, chyba, że tu. To jak się zwiecie.
- Ja jestem Eliza, a to Avel. A ty?
- Clark.
- Załatwisz mi to coś procentowego. Ma ochotę odreagować.
Chłopak odszedł bez słowa i po chwili wrócił z butelką Martini. Dziewczyna upiła się szybciej niż myślała.
- Avel? – zagadnęła dziew czynkę.
-Ech... Kobieto wiesz co to klub AA? Tak się tylko pytam... Więc o co chodzi?
- No w sumie to tak – zaśmiała się – Obrazisz się jeśli ja i Clark znikniemy na chwilę, wolisz nie iść z nami – uśmiechnęła się.
-Na brodę Merlina... Rajmundo jest bardziej odpowiedzialny od ciebie. Okej, jasne a znikajcie nawet na rok, wyślijcie pocztówkę z Florydy. A ja sobie w tym czasie przybiorę postać jakieś dwudziestki, uchlam się, puszczę z pierwszym lepszym gościem i wrócę szczęśliwa do domu. A potem będe miała depresję. Znajomy scenariusz?- Avel pokręciła w niedowierzaniem.
- No niby, ale wiesz… Ja dawno się nie kochałam! – spojrzała na nią z błaganiem.
-O mój dobry Albusie Dumbledorze! W życiu nie widziałam takie napalonej osoby jak ty... Hm... A co ja bym miała w tym czasie robić?
- Kupię ci sowę za to, a teraz no nie wiem… Kupię ci coś do jedzenia?
-Daj mi... pięćdziesiąt galeonów. Poradzę sobie sama.- Avel uśmiechnęła się jadowicie. Taka suma pieniędzy... A podobno była jeszcze dzieckiem.
- Masz to jest równowartość – pijana dziewczyna podała Avel trzysta funtów, a po chwili znikła razem ze swoim towarzyszem.
- Tu? – zapytała Eliza patrząc na drzwi pokoju na barem.
- No tak tu… - weszli do dość ładnego pokoiku. Dziewczyna zaczęła z chłopaka zdzierać ubrania, on jej nieco pomógł i po chwili oboje kochali się w najlepsze zapominając o bożym świecie.
- Muszę już iść, ona jest tam sama od dwóch godzin.
- Ale było tak fajnie.
- Clark ja już lekko wytrzeźwiałam, masz mój numer – podała mu karteczkę i wyszła. Odnalazła Avel.
- Jak było? – zapytała dziewczynkę.
-Świetnie! Mugolskie bary- coś co kocham ponad życie!- Jej głos aż ociekał ironią. -Wydałam wszystko i zadłużyłam się dwieście funtów u tego napitego gościa.
- Co!? Zadłużyłaś, ale jak? Avel jak!?
-Em... Nie jestem pewna. Chyba przepuściłam wszystko w tamtym kasynie.- Powoli wskazała ręką mały, obdarty budynek. -Jako dwudziestolatka!- Zawołała po chwili dumna z siebie.
- Ty! Użyłaś meatamorfomagi! Jak mogłaś! Idziemy, zanim nas znajdą i wyciągną kasę. Nie nie mam już. Twoi rodzice by mnie zabili pewnie – westchnęła ciężko.
-Raczej by nie zabili... Ale chodź, ten gość od którego pożyczyłam kasę tu idzie.
- To ten? – spojrzała na barczystego faceta ze strachem. Avel pokiwała głową. Eliza złapała dziewczynkę za ramię i po chwili już były przed domem.
- Wiesz jak się bałam? – zapytała Eliza.
-A JA TO CO?! Może i jestem jeszcze mała, co nie znaczy, że wisi mi kiedy znikasz na tyle z pierwszym lepszym facetem.- Warknęła zielonowłosa i wyciągnęła mapę. -Teraz w prawo.- Mruknęła wspinając się po stromych schodach.
- To były tylko dwie godziny, ja dawno się tak nie bawiłam. Przepraszam, no zgoda?
-Zgoda? Ech... Chyba nie mam wyboru... No, pozostaje mi mieć nadzieję, że na tym drugim piętrze...- Avel uśmiechnęła się słodko, ale w jej oczach błysnął gniew. -Żartuję!- Wyszczerzyła się pobiegła przodem.
- Zaczekaj! Avel! Avel! No nie no – zaczęła biec za dziewczynką.
-E-eliza...- Wykrztusiła dziewczynka zatrzymując się nagle.
- No, tak mnie nazwano. Co jest młoda?
-Wiesz... Ja chyba...- Odwróciła się powoli patrząc na towarzyszkę wielkimi oczami. -Zgubiłam mapę.
- Eee, a tak nie wrócimy?
-Pierwszy raz w życiu widzę ten korytarz.
- Które to piętro?
-Czekaj... Weszłyśmy na górę, potem na dół, do pokoju w lewo... Eliza?- Zielonowłosa spojrzała na nią. W jej oczach strach mieszał się z dziką ekscytacją.
- Drugie tak? DRUGIE!? PANI LISONDRE!
-Nie wydzieraj się, i tak nas nie usłyszą.- Avel zaczęła wchodzić powoli po schodach, które niewątpliwie prowadziły na drugie piętro.
- Zwariowałaś doszczętnie? Nie jestem aż tak pijana! Zaspokoiłam się i teraz mogę iść spać! Ja nie chcę!
-Chodź!- Głos Avel nie dopuszczał sprzeciwu. Puściła się biegiem po ostatnich schodkach i pchnęła wielkie, ciężkie drzwi...
- Zabiję cię, uduszę, ukatrupię – mruczała Eliza wchodząc za Avel – Gdzie jesteś?
-Tutaj!- Jej głos dochodził w kilku pomieszczeń jednocześnie.
-Jestem!- Mruknęła stając za nią i otrzepując się z kurzu.
- I co? Znalazłaś tu coś ciekawego?
-Jakiś pokój z miliardem portretów. Jak tak dalej pójdzie, to okaże się, że tajemnica drugiego piętra, to jedna wielkia ściema...
-To nie ściema.- Usłyszały za swoimi plecami wesoły głos.
-Rajmundo!- Zawołała zdziwiona Avel.
-Nie patrz tak na mnie. Byłem tu już setki razy... Oprowadzić was?
- O cześć, ale nic mnie nie zje, nie zabije, nie… No nie wiem nie umrę?
-Wszystko tu może cię pogryźć, wyssać duszę i zabić. Idziesz tam tylko na własną odpowiedzialność.- Rodzeństwo wyszczerzyło się zgodnie, jakby mówili o cukierkach.
- Czy was wali? Ja nawet dziecka nie urodziłam! Nie ożeniłam się, nie zdałam kursów no i nie przespałam się z Charliem! Ale jakby co umiecie się bronić?
-Nie!- Zawołali z szerokimi uśmiechami i trzymając się za ręce podskokach ruszyli przed siebie.
-No chodź! Pokaże cię komnatę iluzji! Przez pewien czas będzie się tam działo to, co sobie wymarzysz.- Rajmunda poprawił dementorkowy kaptur i pociągnął Avel za sobą.
- Ale czekajcie! A wszystko da się tam zobaczyć?
-Wszystko co chcesz! Tylko, że przez ograniczony czas. To jakieś... pół godziny.
- Rajmundo, a czuje się to coś co się sobie wyobraża? – zapytała z rozmarzoną miną.
-Przeważnie tak, chociaż ma małe spęcia...- Chłopiec podrapał się po głowie. -Tyle, że są wyjątki... Na przykład, kiedy rozbijesz sobie kolano, to nie leci ci krew, ale boli. I to tylko wtedy, kiedy jesteś w komnacie. Tyle, że jest mały warunek.
- Mów! Chodzi mi czy czujesz coś podczas, no wiesz…
-Otóż... musisz tam wejść z jakąś osobą, bo inaczej nie będzie miał cię kto wyciąnąć z tamtego 'wymiaru'. A wtedy znikniesz razem z nim. Tyle że ta osoba będzie widziała wszystko to co ty, a jej marzenia w małym stopniu będą mogły wpływać na twoją rzeczywistość.- Rajmundo odwrócił głowę zakłopotany.
- Które wejdzie? – zapytała lekko podłamana.
-Ja!- Avel wyrwała się do przodu z szatańskim uśmiechem. -Raju to potworny napaleniec, nawet jak na swój wiek.- Wybuchnęła śmiechem.
- Ale wasi rodzice mają nie wiedzieć! No to chodźcie – uśmiechnęła się szeroko.
-Ten korytarz... Tak to chyba ten... W lewo... Nie w prawo...- Mruczał całą drogę jedyny przedstawiciel płci męskiej w tym towarzystwie. Chociaż odpowiedniejsze byłoby określenie- płci dementorowatej.
-Proszę bardzo szanowne panie!- Zawołał i puścił do nich oko otwierając jaskrawofioletowe drzwi. Po chwili zniknął w najbliższym korytarzu
- To może być strasznie zboczone,. Ja ci mówię Avel od razu, że mam erotyczne marzenia. Bardzo…
-Jakbym tego nie zauważyła wcześniej…
Dziewczyna pociągnęła Avel za sobą i pomyślała o tym o czym tak naprawdę marzyła czyli o Charliem i o nocy z nim. Na plaży.
- Wow – powiedziała rozglądając się po plaży – Charlie!
- Mała – uśmiechnął się i zdjął bluzę, zbliżał się do niej i co po chwila ściągał kolejne ciuchy – Będzie ci w tym nie wygodnie – mruknął i zdjął jej sukienkę, a potem majtki i stanik, a po chwili ciszę przerwały krzyki rozkoszy. Charlie leżał na niej uśmiechając się promiennie.
- Kocham cię wiesz – szepnęła, ale wszystko się rozpłynęło – Nie no! Wstała i stwierdziła, że jest ubrana – Fajnie się bawiłaś? – zapytała Avel.
-C-co?- Spytała całą czerwona odsuwając dłonie z twarzy...
-Już? Dzieki Bogu...- Westchnęła opadając na ziemię.
- Dzięki bogu!? Merlinie! Ja chce jeszcze! Ale powiedz czy on nie jest śliczny – Eliza rozmarzyła się.
-Em... Każdy ma włąsny gust. Dla mnie śliczny jest widok krwi spływajęcej po wyprutych wnętrznościach przebitych.. Dobra, dobra już kończę!- Avel nieco zmarkotniała i otworzyła drzwi, aby wyjść.
- Avel, no tak każdy ma swój gust… Ale ja wolę oglądać pokaźnym rozmiarów genitalia. RAJMUNDO!
-Jesteś rasowym Elizusem Napaleńcusem.- Mruknęła Avel i zerknęła na brata, który się przed nią pojawił.
-Rodzice pytają, czy śniadanie zjecie w sali zmyślonego jedzenia, czy w kuchni.- Wzruszył ramionami.
-ŚNIADANIE?!
- Która godzina? – zapytała Eliza.
-Ach... Zapomniałam. Trochę czasu się tu idzie.- Avel uśmiechnęła się przepraszająco.
-Jest dokładnie... dziesiąta dwadzieścia dwa, czterdzieści siedem sekund.- Mruknął Rajmnudo nie patrząc na żaden zegarek
- A ty co jasnowidz? Boże wy mnie chcecie zabić, a jest tu jeszcze coś ciekawego? – uśmiechnęła się chytrze.
-Pewnie! Ale nie zdążymy tego wszystkiego zwiedzić nawet w rok...- Rajmundo wzruszył ramionami. -Hm... Jasnowidz mówisz? Nie, raczej zegarowidz.
- A coś podobnego do tamtej Sali?
-Jest pokój koszmarów, zepsuty pokój snów i pokój najgorszych pomysłów...
- A coś takiego? No wiecie o co mi chodzi, Przynajmniej Avel wie – wystawiła jezyk dziewczynce. Nie ma to jak dorosła 17-latka.
-Masz na myśli salę seksu twoich marzeń?- Zapytał nagle Raju szczerząc zęby i uśmiechając się porozumiewawczo do siostry.
- A jest taka? KOCHAM WAS!
-Jest jest... - Avel pokręciła głową. -Przed wejściem musisz podać dokładne dane partnera i swoje... Wchodzisz wtedy do środka i... No, to te oczojebne żółte drzwi
- Charlie Weasley, Eliza McGonagall – powiedziała dziewczyna do drzwi – Nie żartujecie sobie ze mnie?
-Nie.- Dwójka aniołków uśmiechnęła się szeroko czekając, aż Eliza wejdzie do środka.
- To może któreś idzie ze mną? Nie chce tam umrzeć czy coś. Gwarantuje mocne ważenia.
-Jeśli tak się boisz...- Avel wywróciła oczami i wzięła od Rajmundo jego strój dementora. -Ale zaraz po wszystkim idziemy na śniadanie, taak?
- Nooo, seks marzeń! – pociągnęła dziewczynkę az soba i znów była na tej plaży i znów on ją rozebrał, ale tym razem było ostrzej i jeszcze bardziej przyjemniej. Piasek drażnił jej ciało, ale uczucie to było przyjemne, biorąc pod uwagę leżącego na niej Charliego. Całą swoją siłą przetoczyła się tak, że t ona leżała na nim i kolejna seria krzyków uniesień i to uczucie, którego nigdy nie doznała. Więc to był orgazm? Chciała mieć więcej takich orgazmów. W końcu z męczona opadła obok niego.
- No dobra koniec – wymamrotała, wstała i znowu miała na sobie tą sukieneczkę, ale włosy wciąż miała rozczochrane – Avel?
-Ja nawet na kasetach Revelie się tyle nie naoglądałam co dzisiaj...- Sapnęła zielonowłosa. -Śniadanie, TAK?!- Warknęła i nie wiadomo jakim cudem tuż po wyjściu na zewnątrz znajdowały się w kuchni.
- Ale przyznaj było fajnie – wyszczerzyła zęby – Dzień dobry! – krzyknęła do całej rodzinki Grennów.
-Och, Eliza słoneczko! Myślałam, że dłużej was nie będzie... Był tu jakiś chłopiec, pytał się czy nie wiemy gdzie jesteś.- Zawołała pani Green podając im olbrzymi stos kanapek.
- Charlie? – zdziwiła się – Chyba nie Clark! Przecież to był tylko seks. Ups.
-SŁONECZKO! Więc już masz to za sobą?- Państwo Green usiedli wokół niej z wyciągniętymi notatnikami. Avel wywróciła oczami i powróciła do konsumpcji. -Opowiedz nam w jakim wieku pierwszy raz to zrobiłaś? Najlepiej dokładnie opisz partnera i okoliczności... Piszemy nową książkę 'Czego jeszcze nie wiesz o swoim dziecku?'
- No jak miałam 14 lat. On był no eee taki przystojny…. I to było w jego sypialni. I było nieziemsko, ale orgazm… No doświadczyłam tego dopiero dzisiaj.
-Dzisiaj? Z kim? Ktoś był u nas w domu? Czemu go nam nie przedstawiłaś?- Lisondre Green bombardowała Elizę pytaniami, gdy jej mąż wszystko zapisywał.
- Eee, no nie, w tej Sali jakiejś tam, ogolenie to trzy razy. Z Charliem – rozmarzyła się.
-Och, więc znaleźliście nową salę na drugim piętrze? No, Elizo, wnosisz do naszego domu wielkie zmiany... Charlie, tak? Hm... Nie jestem ci w stanie powiedzieć jak nazywał się ten miły chłopiec, bo nie mam pamięci do imion...
- Ale to nie był rudzielec, o nazwisku Weasley? Jeśli nie to był Clark z, którym przeżyłam upojne dwie godziny po pijaku – westchnęła.
-Rudzielec... Nie pamiętam, miałam wtedy zupłenie gdzie indziej głowe...
- Pewnie nie, on ma tą swoją Emily i świetnie się z nią bawi w Rumunii – powiedziała ze złością.
-Rumunia? Już wiem! Ten chłopiec nazywał się Charlie Weasley!- Pani Green klasnęła w dłonie szczęśliwa, jakby właśnie odkryła Amerykę.
- To on? Był tu!? Avel! – rzuciła się na zdezorientowaną dziewczynkę.
-Czego ty chcesz kobieto? To moja niezrównoważona matka tak twierdzi, ja musiałam przyglądać się twoim chorym wyczynom na plaży.
- Nie były chore! Zazdrościsz! To było niewiarygodnie wspaniałe, a ja po prostu jestem ci wdzięczna za te wróżby.
-Ach... O wróżby ci chodzi? Właśnie... Miałem chyba proroczy sen.
- JAKI?
-Em... No... Ty mi się śniłaś... I taka mała blondyneczka obok. Ale nie pytaj co to znaczy, tylko miałam przeczucie. A z moich przeczuć 50 na 100 się nie sprawdziło.
- To może Victorie ci się śniła, no tak to by było możliwie. W końcu miałam iść kiedyś do Fleur. Byłam kiedyś optymistką…
-Możliwe. Ale może to poprostu zwykły, durny sen.- Avel wzruszyła ramionami i zjadła osttnią kanapkę.
- Głodna jestem – westchnęła Eliza.
-Avelsis! Podaj prosze Elizie talerz z kanapkami. My z tatą idziemy kończyć książkę.- Państwo Green oddalili się w labiryncie niezliczonych korytarzy, a Avel ze zrezygnowaniem podała talerz i olbrzymią góra kanapek. Dziewczyna rzuciła się na kanapki.
- No, ale mów Avel jak było? Jestem ciekawa, nigdy nie patrzałam na to ze strony trzeciej osoby, zawsze byłam pierwszą.
-O Jezusie... Dziwacznie.
- W sensie, że? Dziwacznie? Może głośno, ale dziwaczenie?
-Dziwacznie. No, dziwnie. Nie wiem, nie przyglądałam się, no!
- Jesteś dziwna w tym momencie. Teraz pewnie trochę potrwa zanim sama to zrobisz, co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hinataa
Magiczny ktoś



Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:50, 10 Cze 2008    Temat postu:

Ale jesteście zboczone..
Proszę napisać na początku notki o uszczerbku psychicznym jeśli będziecie pisały podobną notkę..
Bo ja chyba doznałam uszczerbku na psychice właśnie w tej oto chwili.
I napiszcie gdzie się zgłosić bo takiej notce.
Pozdr.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginnowata
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zduny

PostWysłany: Wto 15:50, 10 Cze 2008    Temat postu:

Nie no zboczona to jestem ja, a nie Avel Very Happy
No, ale wiesz my potrafimy z przyjaciółkami gadać o seksie dużo Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel



Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z przed szklanego ekranu

PostWysłany: Wto 23:57, 10 Cze 2008    Temat postu:

Pierwszą z ostatnio dodanych części juz przeczytałam, a drugą zaczęłam. Jak tylko doczytam to powiem co o tym myślę, ale zapowiada sie ciekawie ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.ginnowatydyskusnik.fora.pl Strona Główna -> Proza, poezja, dramat ^^ Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island